10 dziwacznych prób zatrudniania VIP-ów i celebrytów

Każdy od czasu do czasu potrzebuje małej pomocy. Większość z nas żyje w taki sposób, że nikt nie wie, kiedy i dlaczego musimy polegać na innych. Jeśli kiedykolwiek zatrudniłeś ogrodnika, masażystkę lub całą trupę teatralną, aby cię zabawiać, prawdopodobnie jest to decyzja od ciebie. Jednak im wyższy status zyskuje dana osoba, tym większe jest prawdopodobieństwo, że jej wysiłki mające na celu zatrudnienie kogoś do pomocy przy danym zadaniu zostaną poddane kontroli opinii publicznej. Najczęściej te rzeczy będą tak samo zwyczajne, jak dla Ciebie i dla mnie. Ale nie zawsze.

10. Angelina Jolie jest zmęczona wynajmowaniem zabójcy, żeby się zabił

Zatrudnienie zabójcy nie jest sprawą codzienną. Od czasu do czasu można to zobaczyć w filmach, a w wiadomościach możesz nawet zobaczyć historie o kimś, kto zakochuje się w witrynie Rent-a-Hitman i próbuje zabić swojego byłego. Jest też historia taka jak Angelina Jolie.

Jolie to bez wątpienia jedna z największych gwiazd Hollywood, choć jej życie osobiste często przyćmiewa życie zawodowe w mediach, mimo że jest laureatką m.in. Oscara, kilku Złotych Globów i nagród SAG. Jednak w 2001 roku dokonała oszałamiającego i nieoczekiwanego odkrycia.

Jolie, która nigdy nie wahała się mówić o swoich problemach psychicznych, przyznała, że kiedyś próbowała zatrudnić płatnego zabójcę. Cel? Angelinę Jolie. Miała myśli samobójcze, ale czuła, że gdyby przyczyną jej śmierci było coś innego, obciążenie dla jej rodziny byłoby mniejsze. Zamiast więc się zabić, rozważała zlecenie tego komuś innemu, sądząc, że zabijanie będzie mniej traumatyczne.

I to też nie był przypadkowy pomysł. Zaplanowała, jak z czasem zebrać pieniądze, aby nie wzbudzić podejrzeń, a następnie znalazła, a nawet skontaktowała się z zabójcą. Sam zabójca zasugerował, aby poczekała chwilę z podjęciem ostatecznej decyzji. Jeśli nadal chciała to zrobić, powiedział jej, żeby zadzwoniła do niego za miesiąc lub dwa.

Oczywiście wszystko się zmieniło, a ona nigdy nie poszła dalej, ale kto wie, co by się stało, gdyby jej kontakt nie okazał empatii.

9. Jeff Goldblum w wieku 13 lat próbował zatrudnić prostytutkę.

Niewielu aktorów może dorównać dziwaczności i urokowi Jeffa Goldbluma. Jego występy są zapadające w pamięć i tajemnicze, a on sam sprawia wrażenie osoby zupełnie wyjątkowej i ciekawej. I według tej historii od dzieciństwa był ciekawy na wiele sposobów.

W 2016 roku Goldblum wystąpił w programie The Graham Norton Show i podzielił się historią nielegalnych cudów z dzieciństwa: gdy miał 13 lat, ukradł ojcu pieniądze, aby zatrudnić prostytutkę. Wyjaśnił, że wszedł w okres dojrzewania, ale w szkole nie radził sobie z dziewczętami, więc próbował improwizować.

Wziął 5 dolarów i udał się do dzielnicy czerwonych latarni w swoim mieście i najwyraźniej była to rozsądna suma pieniędzy w tamtym czasie, gdy wrócił do pokoju z kobietą, gdy zrobiło mu się zimno. Wyjaśnił, że ma inne zajęcia i wróci później. Nigdy nie wrócił.

8. CIA zatrudniła czarodzieja, aby napisał magiczną księgę dla szpiegów.

CIA cieszy się na całym świecie pewną reputacją, częściowo opartą na jej prawdziwych wyczynach, a częściowo na fikcji. Ale ogólnie rzecz biorąc, to tę część amerykańskiego rządu najbardziej kojarzymy ze szpiegami. Istnieją tajne operacje i zapierające dech w piersiach wyczyny międzynarodowego szpiegostwa i gromadzenia danych wywiadowczych. A potem zatrudnili maga, żeby napisał książkę dla szpiegów.

Pogłoski o podręczniku CIA uczącym magii szpiegów przez długi czas uważano za plotki, dopóki jeden z byłych agentów w końcu ich nie odkrył. Książka pochodzi z lat pięćdziesiątych XX wieku i została napisana przez magika Johna Mulhollanda i opisywała techniki, takie jak sztuczki ręczne i tajne sygnalizowanie, które mogły pomóc szpiegom w terenie u szczytu zimnej wojny.

W latach siedemdziesiątych XX wieku odkryto, że metody Mulhollanda były wykorzystywane do potajemnego podawania leków, na przykład dodawania do napoju środka uspokajającego, być może niezauważonego. Konsultowano się z nim nawet, aby pomógł wyjaśnić i docenić niewytłumaczalne, jako mistyk, który twierdził, że potrafi wysyłać i odbierać wiadomości psychiczne.

7. San Diego wynajęło zaklinacz deszczu, a następnie zalało go.

Zła pogoda może siać spustoszenie w każdym mieście, a katastrofalna pogoda może rzucić człowieka na kolana. I to tylko we współczesnym świecie, kiedy mamy technologię, która pomaga nam przezwyciężyć niemal wszystko. Można sobie wyobrazić, że w 1915 roku wszystko było znacznie prostsze.

Brak deszczu stał się takim problemem dla San Diego z powodu suszy w 1915 r., że ich zbiorniki były prawie wyczerpane i potrzebny był cud. Więc zapłacili za jednego. Miasto zapłaciło 10 000 dolarów niejakiemu Charlesowi Hatfieldowi, „akceleratorowi wilgoci”, który obiecał sprowadzić deszcz.

Hatfield, sprzedawca maszyn do szycia, zbudował 20-metrową wieżę, na szczycie której spalił mieszaninę chemiczną, która, jak twierdził, widziała chmury i powodowała deszcz. I choć brzmi to absurdalnie, fakt, że później padało tak mocno, że miasto zostało zalane, prawdopodobnie utwierdził wiele osób w przekonaniu, że to prawda. Na nieszczęście dla niego powódź była tak straszna, że raczej go obwiniano, niż chwalono.

Deszcz zaczął padać 1 stycznia 1916 roku i trwał dosłownie przez cały miesiąc, zrzucając na miasto 30 cali. Tama została podmyta, zginęło dziesiątki ludzi i nikt nie zapłacił Hatfieldowi, bo nazywano to klęską żywiołową.

6. Burmistrz Bogoty zatrudnił mimów, aby naśmiewali się ze złych kierowców.

Większość z nas miała okazję kontaktować się z politykiem, który jest być może nieco bardziej dziwaczny, niż uważamy za normalnego. To, że ktoś jest dziwny, nie znaczy, że nie można go wybrać. Miasto Bogota w Kolumbii wybrało burmistrza, który spełnił te wymagania, oddając stanowisko matematykowi i filozofowi Antanasowi Mockusowi.

W Mokus panował wysoki poziom porządku w liczącym 6,5 miliona ludzi mieście, słynącym z różnego rodzaju przestępstw. Jak sobie z tym poradził? Zaczął nosić kostium Supermana. Podjął także wiele niezwykłych i pomysłowych działań, aby zmienić kierunek miasta.

Opracował „Noc Kobiet” i zachęcał wszystkich mężczyzn do pozostania w domu, aby kobiety mogły spędzić noc poza domem. Z pierwszego skorzystało 700 000 kobiet. Wziął prysznic pod telewizorem i w połowie zakręcił wodę, aby zachęcić do oszczędzania wody. Zużycie wody spadło o 14%. Kiedy ludzie zdali sobie sprawę, że dzięki temu zaoszczędzili pieniądze, liczba ta spadła do 40%.

Jeśli chodzi o zmiany społeczne, jego pomysły były równie dziwne. Rozdał 350 000 kartek z „kciukiem w górę/w dół”, których można było używać publicznie, aby wyrazić wsparcie lub pogardę dla zachowania innych ludzi. Poprosił ludzi, aby płacili o 10% więcej podatków. Nikogo nie zmuszał, po prostu zapytał. Zgodziło się z nim 63 tysiące osób. Obniżył nawet wskaźnik morderstw w tym roku z 80 na 100 000 do 22 na 100 000.

Biuro burmistrza pomalowało gwiazdy na drogach, na których ludzie zginęli w wypadkach drogowych. W następnym roku liczba ofiar śmiertelnych spadła o połowę. Osiągnięto to częściowo poprzez zatrudnienie ponad 400 mimów, którzy naśmiewali się z pieszych i kierowców, którzy nie przestrzegali przepisów ruchu drogowego. Udało się to na tyle dobrze, że udało im się wyeliminować starych i skorumpowanych funkcjonariuszy policji drogowej.

5. The Rolling Stones zatrudnili Hell's Angels jako ochroniarzy

The Rolling Stones często plasują się w pierwszej dziesiątce najlepszych zespołów rockowych wszechczasów i zajmują tę pozycję od dziesięcioleci. Są certyfikowanymi legendami gatunku, a kiedy zespół staje się tak duży, potrzebuje własnej infrastruktury. Bezpieczeństwo, na przykład. Na koncertach i przedstawieniach może być głośno.

W 1969 roku Stonesi próbowali wystawić swój Woodstock na torze Altamont Speedway z Grateful Dead, Jefferson Airplane i kilkoma innymi. Ochronę tej niezobowiązującej imprezy miało zapewnić kilkudziesięciu członków gangu motocyklowego Hells Angels w zamian za piwo o wartości 500 dolarów.

The Stones byli głównymi gwiazdami, a Grateful Dead byli przedostatni. Ale The Dead poddali się, gdy dowiedzieli się, że wokalista Jefferson Airplane został powalony przez motocyklistę podczas występu. Kiedy więc Stonesi wyszli na scenę, napięcie było wysokie. A potem jeden z członków gangu dźgnął innego mężczyznę uzbrojonego w pistolet tuż przed Mickiem Jaggerem.

Zespół nie widział, co się stało, więc grał dalej. Do zakończenia programu przypadkowo zginęły jeszcze trzy osoby i jakimś cudem urodziło się czworo dzieci.

4. Gary Oldman zatrudnił trenera śpiewu, aby na nowo nauczył się swojego brytyjskiego akcentu

Gary Oldman jest uważany za jednego z najwybitniejszych aktorów naszych czasów, a jego praca wymagała od niego wcielenia się w wiele postaci. Na dużym ekranie często nazywany jest kameleonem, który radykalnie zmienia swój wizerunek z ról takich jak seriale O Harry'ego Pottera, do roli Winstona Churchilla, do jego dziwacznej, ale kultowej przemiany w superzłoczyńcę w "Piąty element " niewiele może zrobić. Tyle że najwyraźniej zawsze brzmi jak Brytyjczyk.

Z urodzenia Brytyjczyk, wielokrotnie grał Amerykanina, co wywołało u niego osobiste kontrowersje. Po zbyt długim pobycie w Los Angeles stracił akcent. Aby to naprawić, zatrudnił trenera dialektu, który nauczył go ponownie mówić po brytyjsku.

3. Ozzy Osbourne zatrudnił kiedyś „osobistego gnoma”

Ozzy Osbourne miał jedną z najbardziej barwnych karier w historii muzyki. Od występu w Black Sabbath, przez reality show, aż po cały incydent z nietoperzem, odniósł dziwny sukces na pierwszych stronach gazet.

Kiedy Ozzy rozpoczynał karierę solową w latach 80., najwyraźniej zafiksował się na punkcie zatrudnienia własnego małego mężczyzny. Zatrudnił aktora Johna Edwarda Allena, który występował pod pseudonimem Ronnie the Dwarf, co jest nawiązaniem do nowego członka Sabbath, Ronniego Jamesa Dio.

Allen stał się głównym bohaterem występów Osbourne’a, gdzie podczas każdego występu był rytualnie wieszany, a także przynosił drinki Ozzy’emu, gdy ten rozmawiał z publicznością. Osbourne i Allen mieli toksyczny związek poza sceną i w pewnym momencie Ozzy zamknął Allena w bagażniku autobusu wycieczkowego, ponieważ był na niego zły za picie.

2. Szybcy i wściekli: Tokio Drift zatrudnił fałszywego reżysera

Nakręcenie filmu może wymagać zaangażowania setek, a nawet tysięcy ludzi, ale jest jeden zawód, któremu rzadko się przypisuje: reżyser-wabik. Jednak Szybcy i wściekli: Tokio Drift musiał pojawić się na planie z bardzo konkretnego powodu.

Producenci nie mogli uzyskać pozwolenia na legalne kręcenie tam, gdzie chcieli, czyli w Tokio, więc po prostu tego nie zrobili. I tak nagrywali, doskonale wiedząc, że będą przez to mieli kłopoty, i tu pojawiła się przynęta. Specjalnie zatrudnili fałszywego reżysera, aby mógł przejąć kontrolę, gdy pojawi się policja, a prawdziwy reżyser mógł dokończyć to, co musiał zrobić. .

1. Bill Murray zatrudnił asystenta, z którym nikt nie mógł się porozumieć.

Bill Murray jest uwielbianym komikiem od lat 70., ale jego prawdziwa osobowość stała się jeszcze bardziej znana w dobie Internetu, gdy powszechne stały się historie o zagmatwanych i dziwacznych interakcjach ludzi z danym mężczyzną. Niektóre z nich są oczywiście fałszywe, a niektóre są trudniejsze do wykrycia.

Współpraca z nim może być niezwykle trudna. Dotyczy to zarówno nieznajomych, jak i przyjaciół. Harold Ramis, z którym Murray współpracował przy wielu filmach „Paski” zanim " Pogromcy duchów" , był reżyserem Murraya w filmie "Dzień świstaka" i wyraźnie mieli problemy.

Murray był w trakcie rozwodu, co mogło przyczynić się do załamania na planie. Bill nie lubił produkcji i notorycznie trudno było się z nim porozumieć. Ktoś zasugerował, żeby zatrudnił asystenta, co też zrobił. Jego asystent był głuchy, nie mógł mówić i mógł porozumiewać się jedynie za pomocą amerykańskiego języka migowego, którego ani Murray, ani nikt inny nie rozumiał.