Na świecie jest wiele trudnych miejsc, w których można się odnaleźć. Pustynia może cię zabić z taką samą pewnością, jak przebywanie w Hurricane Alley. W niektórych częściach świata pada deszcz niemal bez przerwy, podczas gdy inne są podatne na trzęsienia ziemi i osunięcia ziemi. Niewiele jest jednak miejsc tak niegościnnych jak Arktyka. Po prostu ogromna zamarznięta połać śniegu i lodu na szczycie świata, gdzie tylko najodważniejsi ludzie potrafią pokonać trudności i przetrwać.
10. Śmiertelna podróż Douglasa Mawsona
Douglas Mawson nie przeżył Arktyki. Wybrał przeciwną stronę świata i podbił Antarktydę. Problem w tym, że zdecydował się to zrobić w 1912 roku, nie mając pojęcia, dokąd zmierza, żadnej technologii ani sprzętu potrzebnego do rządzenia kontynentem, a jedynie dwóch towarzyszy. Przeżył tylko Mawson.
Trudno opisać, jak zimno jest na Antarktydzie. Z pewnej perspektywy w maju 1912 roku, gdzie znajdował się Mawson, prędkość wiatru wynosiła średnio ponad 60 mil na godzinę dziennie, 24 godziny na dobę, przez cały miesiąc. Czasami osiągali prędkość przekraczającą 200 mil na godzinę. Temperatury spadają do -77 stopni Fahrenheita. Rok przed wyprawą Mawsona, w 1911 r., zęby innego odkrywcy zamarzły tak bardzo, że się połamały. Więc jest tak zimno, jak tylko się da.
Towarzyszami Mawsona byli treser psów, prawnik i mistrz narciarstwa biegowego. W nieco ponad miesiąc przejechali 300 mil i wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Niedługo potem pierwszy z jego towarzyszy wpadł do ukrytej szczeliny w lodzie, zabierając ze sobą psie zaprzęgi. Dziura była tak głęboka, że inni ludzie nie widzieli dna.
Większość jedzenia znajdowała się na zagubionych saniach, przez co dwójka ocalałych znalazła się w niebezpiecznej sytuacji. W drodze powrotnej zmuszeni byli zjeść najsłabszego ze swoich psów zaprzęgowych. W pewnym momencie Mawson stracił wzrok i już w styczniu zapisał w swoim pamiętniku, że jego partnerowi złuszczyła się skóra z nóg. Następnego dnia mężczyzna miał majaczenie, dostał gorączki i tej nocy zmarł. Mawson był sam.
Ma do pokonania 100 mil. Twarz miał odmrożoną i cierpiącą, podobnie jak nogi. W pewnym momencie zdjął buty i odpadły mu podeszwy stóp. Ponownie zabandażował luźną skórę i szedł dalej.
Kilka dni później, cierpiąc z powodu tak silnego bólu, że ledwo mógł chodzić pięć mil dziennie, Mawson sam wpadł w szczelinę. Udało mu się utrzymać na krawędzi sań wiszących nad jamą bez dna. Ale do sań była przywiązana lina, która trzymał się wystarczająco długo, aby mógł się na nią wspiąć. To samo powtórzyło się następnego dnia, ale poprzedniej nocy dla bezpieczeństwa zrobił sobie drabinę linową i to się opłaciło.
Pod koniec stycznia pokonywał zaledwie cztery mile dziennie. Był w wielkiej agonii i odniósł liczne rany z powodu zimna. Nawet włosy zaczęły mu wypadać. Co zaskakujące, w pobliżu swojej bazy znalazł jaskinię, w której inni członkowie pierwotnego zwiadu zostawili żywność, w tym pomarańcze i ananasy.
8 lutego znalazł grupę na lądzie, która na niego czekała, i chociaż ich statek już odpłynął, pozostał ze swoją grupą i zaopatrzeniem i przeżył kolejną zimę, zanim wrócił do domu.
9. Gudlaugur Fridorsson
Jest islandzki rybak Gudlaugur Fridthorsson, który udowodnił, że korzenie Wikingów są silniejsze niż myślisz. W 1984 roku Fridorsson i czterech przyjaciół łowili ryby w pobliżu Wysp Westmana. Któregoś wieczoru ich łódź uległa wypadkowi i wywróciła się. Na zewnątrz było -2 stopnie Celsjusza, a woda w oceanie miała śmiertelną temperaturę od pięciu do sześciu stopni Celsjusza. Przeciętny człowiek może wytrzymać 10 do 20 minut w wodzie o temperaturze 5 stopni, zanim jego mięśnie zaczną słabnąć i stracą koordynację.
Dwóch mężczyzn utonęło natychmiast, ale Fridorsson i dwóch innych wspięli się na stępkę łodzi. Ich wytchnienie było krótkotrwałe: łódź całkowicie zatonęła, a cała trójka zgubiła się w wzburzonym, ciemnym morzu. Pozostałych dwóch mężczyzn nigdy więcej nie widziano żywych, ale Fridorsson pływał samotnie w tych wodach przez pięć godzin. Podobno w podróży towarzyszył mu fulmar arktyczny, rodzaj ptaka.
Kiedy w końcu dotarł do brzegu, po przepłynięciu prawie 6 mil, zdał sobie sprawę, że dotarł na brzeg w niemożliwym miejscu. Fale rozbijały się o skalisty, niedostępny brzeg, więc musiał wrócić do wody i opłynąć wyspę dalej w poszukiwaniu lepszego miejsca.
Kiedy znalazł odpowiednie miejsce, musiał przejść kolejne 3 km w mokrych dżinsach, swetrze i bosych stopach w ujemnych temperaturach, aż trafił do miasta. Pomimo tego, że przetrwał tę ciężką próbę i miał temperaturę ciała wynoszącą 33 stopnie, przeżył bez żadnych oznak hipotermii, co lekarze przypisywali temu, że ważył niecałe 300 funtów i był dobrze izolowany.
8. Pauloosie Keyotak
Pauloosie Keyotak jest politykiem z Nunavut, jednego z najmniej zaludnionych i najzimniejszych regionów Kanady. Jako człowiek wychowany na lądzie, zapalony myśliwy i rybak, doskonale zdawał sobie sprawę z środowiska, w które wkroczył, wyruszając w swoją przygodę na skuterach śnieżnych w 2016 roku. Ale nawet wtedy wiedział, że jego podróż się nie skończy. Było to łatwe, biorąc pod uwagę, że plan zakładał pokonanie około 500 kilometrów, czyli około 310 mil.
Podróż musiała być łatwiejsza, niż się wydawało, ponieważ była to ustalona trasa, którą Keyotak zamierzał pokonać ze swoim synem i siostrzeńcem. Po drodze znajdowały się domki, w których można było się schronić, a cała trójka miała zapasy potrzebne na przetrwanie 15-godzinnej podróży. Prawdopodobnie wszystko przebiegłoby gładko, gdyby nie potężna śnieżyca, która zdezorientowała ich i spowodowała, że stracili rachubę.
Cała trójka zaginęła 22 marca. Kiedy zdali sobie sprawę, że są daleko od szlaku, nie mieli wystarczającej ilości paliwa, aby wrócić lub dotrzeć do celu, więc zrobili to, co zrobiłaby każda rozsądna osoba utknięta na zaśnieżonych równinach Nunavut. Keyotak użył swojego scyzoryka do wyrzeźbienia schronu przed śniegiem, podczas gdy pozostali dwaj polowali na karibu. A potem czekali.
Kanadyjski personel wojskowy włączył się do akcji ratunkowej i pomimo posiadania jedynie śpiwora, wody, cukru i herbaty, mężczyźni przeżyli całkiem spokojnie, dopóki nie zostali uratowani 31 marca.
7. Pitowirus
Nie wszystko, co przetrwa na zimnej północy, jest koniecznie człowiekiem. Albo nawet rozsądne. Być może najwspanialsza historia przetrwania Arktyki pochodzi z zamarzniętych pustkowi Syberii, gdzie naukowcy wskrzesili z zimna pithowirusa sprzed 30 000 lat. Bo szczerze, czy świat nie potrzebuje kolejnych gigantycznych prehistorycznych wirusów?
Szczerze mówiąc, pithowirus nie stanowi zagrożenia dla ludzi ani zwierząt, chociaż mimo upływu tysięcy lat przebywania na lodzie nadal w jakiś sposób jest zaraźliwy. To także gigant, przynajmniej z punktu widzenia wirusów. Aby to zobaczyć, możesz użyć zwykłego mikroskopu. Jego rozmiar wynosi 1,5 mikrometra. Rozmiar przeciętnej komórki wirusowej waha się od 20 do 400 nanometrów. Rozmiar pithowirusa wynosi 1500 nanometrów. To jest duży facet.
Wirus atakuje ameby, więc my, wielokomórkowe formy życia, jesteśmy na razie w większości bezpieczni. Nie oznacza to jednak, że w lodzie nie ma innych, groźniejszych wirusów, które nie pojawią się, gdy Arktyka zacznie się topić.
6. Bob Goshi
Pilot Bob Gochee odbył niczym niezwykły lot przez Terytoria Północno-Zachodnie w Kanadzie w 1967 roku. Terytorium Północne jest bardzo słabo zaludnione i można przejechać setki mil i zobaczyć tylko las i łosie.
Był początek lutego, ciężka pora roku jak na tak daleką północ, i w Goshi rozpętała się silna burza. Stracił orientację i prawie skończyło mu się paliwo, gdy zdecydował się uratować życie, wykonując awaryjne lądowanie. Aby przeżyć, nie zabrał ze sobą niczego – na pokładzie samolotu znajdowały się flary awaryjne i pudełko mrożonych ryb. Temperatury spadły do -60°C, czyli około -76°F.
Poszukiwania rozpoczęły się wkrótce po zaginięciu Boba, problem polega jednak na tym, że Terytoria Północno-Zachodnie obejmują obszar około 442 000 mil kwadratowych. Na całej tej przestrzeni mieszka tylko około 45 000 ludzi, a prawie połowa z nich w Yellowknife, dokąd zmierzał Bob. Reszta to las. Goshi wylądował tak daleko od cywilizacji, że stracił nawet kontakt radiowy.
Ratownicy szukali bezskutecznie przez trzy tygodnie. Z powodu brutalnego zimna i silnego wiatru ludzie wierzyli, że mężczyzna nie ma szans przeżyć po tak długim czasie. Poszukiwania zostały zatrzymane. Przyjaciele zebrali nawet pieniądze na kontynuację prywatnych poszukiwań, ale to może nie potrwać długo. Wielki problem? Bob wylądował białym samolotem na zamarzniętym jeziorze. Był niewidoczny dla grup poszukiwawczych.
Wilki często krążyły po jego samolocie, a on rozmawiał z nimi, aby uniknąć samotności, ale po 58 dniach samolot wykonujący rutynowy lot zauważył na lodzie coś niezwykłego i wylądował, aby to sprawdzić. Bob zaskoczył pilota i pasażera, że oboje żyją i podszedł ze swoją walizką, pytając, czy mają miejsce dla jeszcze jednego pasażera. Jest rekordzistą w zakresie najdłuższego samotnego przeżycia zestrzelonego pilota w Arktyce.
5. Nóż do kupy
Żaden właściwy opis historii o przetrwaniu w Arktyce nie może istnieć bez odniesienia do najbardziej niesławnej historii o przetrwaniu w Arktyce, jaką kiedykolwiek opowiedziano. Mamy tu oczywiście na myśli historię noża do kupy.
Według szeroko rozpowszechnionej historii, gdzieś w latach pięćdziesiątych XX wieku żył samotny Eskimos, który mieszkał samotnie i którego rodzina chciała, aby dołączył do nich w mieście. Aby uniknąć losu, jaki go czekał, uciekł do zamarzniętej tundry, stosując najbardziej niesamowitą improwizację, jaką można sobie wyobrazić. Mówi się, że pod osłoną ciemności i bez narzędzi skonfiskowanych przez rodzinę, mężczyzna wypuścił odchody do lodowatego świata, a następnie przystąpił do kształtowania z nich ostrza. Używając wyłącznie własnej śliny, aby zaostrzyć ostrą lodową krawędź, złożył w ofierze psa zaprzęgowego, a następnie z jego klatki piersiowej zrobił sanie, po czym przyczepił je do drugiego psa i uciekł w noc.
Historia została rzekomo opowiedziana przez wnuka zaginionego mężczyzny i zafascynowała ludzi tak bardzo, że kilku badaczy i chorobliwie zaciekawionych czytelników podjęło próbę odtworzenia stóp. Więc tak, naukowcy próbowali zrobić noże z zamrożonej kupy.
Doszli do wniosku, że noże były nieskuteczne i ponownie się stopiły podczas użycia. Jednak jednocześnie pojawia się raport innego badacza Arktyki, który stwierdził, że wykonał własne dłuto, aby wydostać się z zaśnieżonego więzienia.
Żaden nóż do odchodów nie odniósł jeszcze sukcesu w laboratorium, ale muszą jeszcze wypróbować go w ekstremalnie niskich temperaturach, aby uzyskać dokładne odwzorowanie. Te, które stworzyli, potrafiły wyciąć ze świni tłuszcz podskórny, zanim się stopił, więc zawsze jest szansa.
4. Bob Bartlett
Bob Bartlett mógł być największym odkrywcą Arktyki wszechczasów. Poprowadził ponad 40 misji mapowania i eksploracji regionu, więcej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek podjął. I to pomimo faktu, że udało mu się rozbić statek 12 razy i jeszcze kilka razy prawie zginął.
Jego pasją i obsesją była eksploracja Arktyki i odkrycie Bieguna Północnego. Brał udział w wielu nieudanych misjach, w tym w jednej, podczas której jego kolega z podróży Robert Peary stracił osiem palców u nóg w wyniku odmrożeń. W 1908 roku Polak został zauważony podczas trzeciej próby, gdy Peary odesłał Bartletta do domu, twierdząc, że nie jest tak dobrym saniami jak inny uczestnik wyprawy.
W 1913 roku w ramach ekspedycji naukowej statek Barletty utknął w lodzie i przebywał tam aż 5 miesięcy. Przewidując najgorsze, nakazał załodze zbudować igloo na lodzie i przewieźć zapasy. Kiedy lód w końcu przebił się przez kadłub i zatopił statek, przynajmniej byli przygotowani.
Załoga opuściła obóz i przejechała setki mil na sankach. Zostawił swoją załogę na Wyspie Wrangla, a następnie z jednym przewodnikiem przepłynął ostatnie 1200 km na Alaskę, docierając tam pod koniec maja. Statek ratunkowy dotarł do załogi wyspy we wrześniu, pełne osiem miesięcy po zatonięciu ich własnego statku, który, jak pamiętacie, przed zatonięciem był uziemiony przez pięć miesięcy.
3. Marten Hartwell
Marten Hartwell był pilotem, który kilka lat wcześniej odbył tę samą podróż, co Bob Goshee. Hartwell wiózł trzech pasażerów – ciężarną Eskimoskę, pielęgniarkę i chłopca o imieniu David Pisurayak Kutuk – do Yellowknife, aby dostać się do szpitala. Kutuk miał zapalenie wyrostka robaczkowego i potrzebował leczenia.
Burza zepchnęła samolot z kursu, rozbił się na wzgórzu i rozbił się w pobliżu jeziora. Kobieta i pielęgniarka zmarły, ale Hartwell i chłopiec żyli razem przez 23 dni.
Kutuk, mimo że miał zaledwie 14 lat i był poważnie chory, zdołał zbudować dla siebie i pilota schron, który wytrzymał temperatury -40°C. Rozpalał też ognisko i polował w poszukiwaniu pożywienia, ale to nie wystarczyło.
W końcu Hartwell został zmuszony do zjedzenia mięsa martwych pasażerów. Kutuk, pomimo swojego stanu i tego, że nie miał nic innego do jedzenia, odmówił. Zmarł z głodu po 23 dniach, a Marten żył jeszcze przez tydzień, do przybycia ratowników. Lekarze ustalili później, że Kutuk przeżyłby, gdyby nie poświęcił tyle energii na budowę schronu i próby utrzymania siebie i Hartwella przy życiu. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Zasługi.
2. Bruce'a Gordona
Surowy klimat to jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie można przeżyć w Arktyce, ale to nie wszystko, co musisz pokonać. Niedźwiedzie polarne nazywają tę krainę domem i nie można ich lekceważyć. A co się stanie, jeśli spotkasz największego drapieżnika lądowego Ameryki Północnej? Jeśli jesteś Brucem Gordonem, zdobywasz przyjaciół.
Gordon był na statku wielorybniczym w 1757 roku i mówi się, że kapitan miał zbyt wiele odwagi, aby wypłynąć. Statek znajdował się między Grenlandią a Islandią, kiedy został zmiażdżony przez kry lodowe. Gordon znajdował się na wysokości obserwacyjnej na maszcie i został wyrzucony ze statku na lód, gdy statek zatonął.
Łódź wywróciła się, a Gordonowi udało się wejść do przewróconego statku i przeszukać suche części w poszukiwaniu żywności i zapasów. Właśnie wtedy przyszły niedźwiedzie.
Według legendy na statek wkradł się niedźwiedź, który był w stanie go zabić za pomocą pochodni i noża. Obdarł go ze skóry i zebrał mięso, a po pewnym czasie pojawiło się młode. Zabił swoją matkę.
Zlitował się nad nią, nakarmił młode, a ona stała się jego towarzyszką. Dorastała i podążała za nim jak pies, walcząc nawet z innymi niedźwiedziami polarnymi, które pojawiły się później. Żyli i polowali razem przez długi czas, aż Gordon w końcu znalazł małą osadę tubylców.
Niedźwiedź odpłynął na czas i nigdy nie wrócił, a Gordonowi udało się wyśledzić inny statek, który go uratował. Na pokładzie dowiedział się, że był nieobecny przez siedem lat.
Czy ta historia jest prawdziwa? No cóż, kto ma powiedzieć? Ale tak właśnie zostało powiedziane.
1. Ada Blackjack
Wyspa Wrangla to arktyczna wyspa w pobliżu Morza Wschodniosyberyjskiego, na której Bob Bartlett opuścił swoją załogę. To także miejsce, w którym rozegrała się niesamowita historia przetrwania Ady Blackjack.
Blackjack był Inupiatą, pochodzącym z Alaski i w żadnym wypadku nie był zwolennikiem przetrwania. We wrześniu 1921 roku została zatrudniona na roczny kontrakt na wyprawę arktyczną jako krawcowa, gdyż jej doświadczenie polegało na szyciu ubrań z futer i nic więcej. Warunki jej pracy gwarantowały całe wyżywienie, schronienie i sprzęt do przetrwania, więc się zgodziła.
Plan był taki, że bez powodu zagarnął Wyspę Wrangla dla Imperium Brytyjskiego. Czterej mężczyźni i Blackjack wyruszyli bez doświadczenia w przetrwaniu w Arktyce i bez sześciomiesięcznych zapasów. Pamiętajcie, że była to misja całoroczna. Planowano, że Arktyka zapewni im wszystko, czego potrzebują na najbliższe sześć miesięcy.
Udało im się wytrzymać rok, ale wysłany za nimi statek został zmuszony do zawrócenia, nie mogąc przebić się przez lód. Jeden mężczyzna zachorował na szkorbut, a trzech innych zdecydowało się udać po pomoc, pozostawiając Blackjacka zaopiekowanie się chorym. Nikt więcej nie widział tych ludzi.
Blackjack opiekował się pacjentem przez sześć miesięcy. Musiała nauczyć się polować i przetrwać, stawiając czoła ciągłej krytyce ze strony pacjenta. Potem umarł.
Samotnie Blackjack kontynuowała wysiłki, aby przetrwać. Nauczyła się łapać lisy i strzelać do ptaków. W sierpniu 1923 roku w końcu przybyła łódź i znalazła Blackjacka jako jednego z dwóch ocalałych na wyspie. Wyprawa wyruszyła z kotem o imieniu Vic, którego również udało się utrzymać przy życiu.
Kiedy wróciła, nie zapłacono jej prawie tyle, ile była winna, a ludzie krytykowali ją za to, że nie udało jej się utrzymać przy życiu umierającego mężczyzny. Inni skorzystali na jej historii, a ona nie, ale przynajmniej teraz jej imię i niesamowita wytrwałość mogą być znane szerzej.