7 statków, które zniknęły bez śladu

Jest coś obrzydliwie fascynującego w tajemniczym zniknięciu, a nasze rozległe oceany oferują pozornie nieskończoną przestrzeń, w której można zniknąć. Prawdziwy los wielu z tych statków nigdy nie będzie znany, ale spekuluje się, że do ich zniknięcia mogły przyczynić się sztormy, piractwo, bunt, przypadkowe bombardowania, a nawet atak gigantycznej kałamarnicy. Poniżej siedem statków, które zniknęły bez śladu.

Theodosia Burr Alston (1783–1813) była córką amerykańskiego polityka i trzeciego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Aarona Burra. Teodozja otrzymała uprzywilejowane wychowanie i dobre wykształcenie, dlatego w 1801 roku wyszła za mąż za bogatego właściciela ziemskiego Josepha Alstona, późniejszego gubernatora Karoliny Południowej.

Niestety w 1812 roku Teodozja straciła jedynego syna w wyniku gorączki i zachorowała z żalu. Zdesperowana, chcąc zmienić scenerię, wsiadła na pokład szkunera "Patriota" w Południowej Karolinie, aby odwiedzić swojego ojca w Nowym Jorku w sylwestra 1812 roku. Statek opuścił dok i popłynął na północ, ale to, co wydarzyło się później, pozostaje tajemnicą. Nigdy nie dotarł do Nowego Jorku i nigdy nie odnaleziono żadnych śladów statku ani załogi.

Wokół losów Teodozji narosło wiele teorii i legend: niektóre twierdzą, że statek został zaatakowany przez piratów i zmuszony był chodzić po desce, inne zaś sugerują, że „ Patriota" wpadł w wojnę 1812 roku i został zatopiony. przypadkowo przez wrogi statek. Być może najbardziej dziwaczna jest historia wodza Karankawy, który twierdził, że uratował kobietę wyrzuconą na brzeg po katastrofie statku i że zanim umarła, dała mu swój medalion z wygrawerowanym jej imieniem. Feodozja . . Jakakolwiek byłaby historia, jest prawdopodobne, że ponad 200 lat później nigdy nie poznamy prawdziwego losu Patriota i Teodozja Burr Alston.

Do królewskiego kupca miał za zadanie dostarczyć skarby z Nowego Świata do Hiszpanii pod dowództwem kapitana Johna Limbreya. W 1641 roku na statek załadowano 100 000 funtów złota, 400 sztabek meksykańskiego srebra i ogromną ilość szlachetnych kamieni. Gdy statek wpłynął na wody angielskie, pogoda się pogorszyła; Niestety, na statku zepsuły się pompy i statek zaczął nabierać wody. Kupiec Królewski płynął w tandemie ze swoim siostrzanym statkiem Kupiec z Dover , który przybył z pomocą kapitanowi i załodze. Ładunku nie udało się jednak uratować i statek zniknął pod falami, gdzieś u wybrzeży Land’s End.

Oczywiście przy tak cennym ładunku niezliczone osoby próbowały odnaleźć zatopiony statek, który stał się znany jako Morskie Eldorado. W 2007 roku sądzono, że wrak statku mogła odnaleźć firma Odyssey Marine Exploration Kupiec Królewski po uratowaniu 500 000 złotych i srebrnych monet ze stanowiska na południowo-zachodnim krańcu Wielkiej Brytanii, ale później zidentyfikowano je jako skarb z hiszpańskiego statku. W 2019 roku rybak podniósł coś, co może być kotwicą statku, ale jak dotąd niewyobrażalne bogactwa Kupiec Królewski wciąż czeka na odkrycie.

USS cyklop był ogromnym statkiem paliwowym o stalowym kadłubie, którego zadaniem było przewożenie węgla i innych przydatnych materiałów dla Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w latach 1910-tych. W twoją ostatnią podróż "Cyklop" wypłynął z Rio de Janeiro z pełnym ładunkiem 10 800 ton rudy manganu i ponad 300 osobami na pokładzie.

4 marca 1918 roku statek był widziany po raz ostatni, opuszczając Barbados i udając się do miejsca, które obecnie czasami nazywamy Trójkątem Bermudzkim. Statek najwyraźniej zniknął bez śladu, a sprawę uznano za szczególnie tajemniczą, gdyż nie wykonano żadnego wezwania pomocy ani nie było doniesień o złej pogodzie w regionie. Zaczęły pojawiać się teorie (niektóre bardziej pomysłowe, inne), że statek został zatopiony przez Niemców, zaatakowany przez gigantyczną kałamarnicę lub ośmiornicę albo był ofiarą gwałtownego buntu. Rozpoczęto poszukiwania na dużą skalę "Cyklop" , podczas gdy kilka łodzi i samolotów przeczesywało okolicę w poszukiwaniu wraków lub ocalałych, ale z ogromnego statku nie widziano nikogo więcej.

22 grudnia 1967 roku doświadczony żeglarz Dan Burak i jego przyjaciel, ojciec Patrick Horgan, wypłynęli luksusowym jachtem o długości 23 stóp. Czary . zobacz świąteczne światła u wybrzeży Miami. Niestety, już po przejechaniu jednej mili para napotkała trudności, gdy jacht zdawał się o coś uderzyć.

Burak spokojnie zadzwonił do Straży Przybrzeżnej Miami, aby zgłosić problem i poprosić o pomoc. Urzędnik, który odebrał później telefon, stwierdził, że Burak wydawał się niewzruszony, być może dlatego, że jacht był wyposażony w specjalne urządzenie wypornościowe, które miało zapewnić niezatapialność statku. Straż przybrzeżna przybyła na miejsce zdarzenia zaledwie 19 minut po wezwaniu i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie znalazła żadnych śladów dużego jachtu, wraków ani śladów Buraka ani Horgana. W ciągu następnych sześciu dni przeszukano setki mil kwadratowych oceanu, ale nic nie znaleziono "Czary" został uznany za kolejny statek zaginiony w tajemniczy sposób w Trójkącie Bermudzkim.

Andrzej Gale był liniowcem o długości 72 stóp, który poławiał włócznika na północnym Atlantyku. We wrześniu 1991 r. statek wraz z kilkoma innymi statkami rybackimi wypłynął z Gloucester w stanie Massachusetts na ostatnią sesję połowową w sezonie. Do października „Andrea Gale” i jego sześcioosobowa załoga byli już u wybrzeży Nowej Fundlandii, kiedy zbieg okropnych frontów pogodowych stworzył coś, co nazwano „burzą idealną”. Silny wiatr podnosił fale do wysokości 30 metrów, a każdy statek napotkany na ich drodze wpadał w fale i wielokrotnie się wywracał.

Niszczycielska burza uderzyła w wybrzeże Nowej Anglii i Kanady, a gdy najgorsza burza minęła „Andrea Gale” nie mogąc wrócić do portu, wysłano kilka misji ratowniczych w celu poszukiwania statku, ale nic nie znaleziono. Opowieść o burzy i wyimaginowanym przeznaczeniu „Andrea Gale” a jej polecenia zostały później opisane w książce "Perfekcyjna burza" Sebastiana Jungera, a także w hollywoodzkim filmie o tym samym tytule.

USS Morświn był brygiem biorącym udział w XIX-wiecznych misjach poszukiwawczo-badawczych, biorącym udział w rejsie w 1838 r., który potwierdził istnienie Antarktydy, a później opłynął świat. W 1854 roku statek wypłynął z Hongkongu z 69 ludźmi w celu zbadania wysp Morza Południowego. Gdzieś pomiędzy Chinami a Tajwanem statek napotkał gęstą mgłę i oddzielił się od swojego partnerskiego statku, lotniskowca. Vincennes”, i nikt go więcej nie widział. Wiele statków poszukiwało nieszczęsnego brygu przez ponad rok, ale nigdy nie znalazło żadnych śladów. Uważa się, że rozbił się podczas tajfunu i stracił wszystkie ręce.

W ciągu swojej 20-letniej kariery statek Royal Navy H.M.S. Safona używany do tłumienia handlu niewolnikami u wybrzeży Afryki Zachodniej. Przechwycił kilka statków z niewolnikami i uwolnił setki ludzi.

W 1857 roku, po omyłkowym pościgu i wejściu na pokład amerykańskiego statku – co spowodowało coś w rodzaju kryzysu dyplomatycznego między Ameryką a Wielką Brytanią – statek skierowano do Australii. " Safona” dotarł do Kapsztadu bez żadnych incydentów, a stamtąd udał się do Cieśniny Bassa, gdzie ostatni raz był widziany przez przelatujący bryg 18 lutego 1878 roku. W okolicy odnotowano złą pogodę i przypuszczano, że silny wiatr spowodował spalenie i zatonięcie statku. Nigdy nie odnaleziono żadnych śladów załogi 147, krążyły jednak pogłoski, że kapitan Fairfax Moresby jakimś cudem uniknął wraku i dotarł na wyspę u wybrzeży Australii, gdzie podobno postradał zmysły.

SS Bachimo rozpoczął działalność jako niemiecki statek handlowy, a następnie został przeniesiony do Wielkiej Brytanii po I wojnie światowej w ramach reparacji. Bachimo wszedł w posiadanie Kompanii Zatoki Hudsona i odbył wiele podróży przez Atlantyk ze Szkocji do Kanady, aby handlować z lokalnymi plemionami Eskimosów. W 1931 roku udając się do Vancouver z ładunkiem futer, „Baichimo” padł ofiarą kry lodowej, która otaczała statek i zamykała go w lodowatym uścisku. Załoga uciekła z uszkodzonego statku i uciekła przez kry lodowe w bezpieczne miejsce, ale kilka dni później niektórzy wrócili, aby spróbować uratować statek i jego cenny ładunek.

Po ponad miesiącu zmagania się ze zdradliwą pogodą, silna burza śnieżna nawiedziła chwiejny obóz i pozostała załoga straciła statek z oczu, a zanim burza minęła, „ Bachimo” zniknął. Załoga przypuszczała, że zatonął bez śladu.

Ale tydzień później statek został zauważony przez myśliwego Eskimosów i załoga pobiegła z powrotem na pokład, aby zebrać jak najwięcej ładunku. Kapitan uznał, że statek jest zbyt poważnie uszkodzony, aby nadawał się do żeglugi, więc go porzucił, sądząc, że wkrótce się rozpadnie.

Jakże się mylił: przez wiele lat „Baichimo” widziany kilka razy, czasem szybko utknął w lodzie, a czasem unosił się jak duch w wodach arktycznych. Ostatnia potwierdzona obserwacja miała miejsce w 1969 r. – zdumiewające 37 lat po tym, jak został pozostawiony swojemu losowi.