Dla mieszkańców San Francisco 11 października 1950 roku rozpoczął się jak każdy inny dzień, wraz z gęstą jesienną mgłą napływającą znad zatoki i przez miasto. Jednak już w południe stało się jasne, że coś jest nie tak. Tylko tego dnia do szpitala Stanford przyjęto jedenastu pacjentów z zapaleniem płuc, gorączką i poważnymi infekcjami dróg moczowych. Jeden z nich, 75-letni emerytowany monter rur, Edward J. Nevin, zmarł trzy tygodnie później. Badania wykazały, że winowajcą był Serratia marcescens , bakteria ta jest tak rzadka, że w całej historii San Francisco nie odnotowano ani jednego przypadku infekcji. Lekarze szpitalni byli tak zaskoczeni tą niezwykłą grupą infekcji, że opisali wydarzenie w czasopiśmie medycznym, choć gdy nie pojawiły się żadne nowe przypadki, uznali to za przypadek. Ale lekarze i mieszkańcy San Francisco nie wiedzieli, że gęsta mgła, która spowijała miasto tej jesieni, niosła ze sobą tajemniczego pasażera: biliony bakterii rozpylonych ze statku marynarki wojennej płynącego tuż przy brzegu. Ta operacja ma kryptonim „Morski spray” była częścią ściśle tajnego projektu zimnowojennego, mającego na celu sprawdzenie podatności miasta na potencjalny sowiecki atak z użyciem broni biologicznej. Ale San Francisco nie było samotne; W latach 1949–1969 wojsko amerykańskie celowo naraziło dziesiątki amerykańskich miast i miliony zwykłych obywateli na działanie potencjalnie szkodliwych bakterii i chemikaliów, a wszystko to w imię bezpieczeństwa narodowego. To szokująca historia jednego z największych programów eksperymentów na ludziach w historii Ameryki.
Wojna biologiczna od dawna jest częścią konfliktów międzyludzkich, począwszy od średniowiecznej praktyki katapultowania zarażonych zwłok i szczurów do oblężonych miast w celu rozprzestrzeniania chorób, po niesławne używanie koców zakażonych ospą podczas XVIII-wiecznej wojny francusko-indyjskiej. Jednak dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy naukowcy tacy jak Robert Koch i Louis Pasteur odkryli chorobotwórcze mikroorganizmy i sposoby ich hodowli, prace nad wyspecjalizowaną, skuteczną bronią biologiczną rozpoczęły się na dobre. Do czasu I wojny światowej cesarskie Niemcy opracowały szeroko zakrojony program broni biologicznej, udoskonalając szczepy wąglika i nosacizny, którymi planowały zarażać bydło swoich wrogów i zwierzęta pociągowe do celów wojskowych. Jednak żadna z tych broni nie została użyta aż do zakończenia wojny. Ale przerażające skutki broni chemicznej, która stosowany podczas wojny – takie jak fosgen i gaz musztardowy – wywarły takie wrażenie na światowych przywódcach, że w 1925 r. 146 krajów zebrało się w celu opracowania Protokół Genewski w sprawie zakazu stosowania gazów duszących, trujących i innych oraz bakteriologicznych metod prowadzenia wojny. Traktat podpisało 38 krajów, w tym Francja, Wielka Brytania, Związek Radziecki, Japonia i Stany Zjednoczone, choć te dwa ostatnie ratyfikowały go dopiero w latach 70. XX wieku.
Przez następne dwie dekady większość krajów, które podpisały Protokół Genewski, unikała opracowania broni biologicznej – z jednym ważnym wyjątkiem. W 1936 roku Cesarska Armia Japońska utworzyła centrum badawcze nad bronią biologiczną w pobliżu chińskiego miasta Harbin, w marionetkowym japońskim stanie Mandżukuo. Dowodzona przez generała Shiro Ishii jednostka znana jako Jednostka 731 popełniła jedne z najgorszych okrucieństw we współczesnej historii. W eksperymentach, które sprawiają, że prace nazistowskich naukowców, takich jak dr Josef Mengele, wyglądają jak szczyt etyki lekarskiej, badacze z Jednostki 731 wykorzystali lokalnych obywateli Chin jako króliki doświadczalne, narażając ich wcześniej na działanie śmiercionośnych patogenów, takich jak wąglik i dżuma dymienicza, a nie przeprowadzając sekcje je żywe, bez narażania ich na działanie śmiertelnych patogenów, takich jak wąglik i dżuma dymienicza. znieczulający w celu zbadania konsekwencji tych chorób. Japońskie samoloty zrzuciły także bomby zawierające wąglik, dżumę, cholerę, salmonellę i inne patogeny na 11 chińskich miast, zabijając dziesiątki tysięcy ludzi.
Chociaż takie okropności mogą wydawać się wyłącznie wytworem skrajnego militaryzmu imperialnej Japonii, mocarstwa zachodnie również wkrótce uległy mrocznemu urokowi wojny biologicznej. Po inwazji nazistów na Polskę we wrześniu 1939 r. Wielka Brytania ustanowiła własny program wojny biologicznej z siedzibą w Porton Down w Wiltshire i Toronto w Kanadzie. Badania skupiły się na wykorzystaniu tularemii, papuzicy, brucelozy, gorączki Q i wąglika – więcej na ten temat możesz dowiedzieć się z naszego poprzedniego filmu „Grosse Ile – kanadyjska wyspa wąglika”.
Japoński atak na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 r. spowodował także zmianę stanowiska Stanów Zjednoczonych w sprawie wojny biologicznej. Na początku 1942 roku sekretarz wojny USA Henry Stimson wyraził zaniepokojenie prezydentowi Franklinowi D. Rooseveltowi w związku z podatnością Ameryki na atak biologiczny. W odpowiedzi na to i rosnące naciski ze strony Wielkiej Brytanii, w listopadzie 1942 roku Roosevelt zatwierdził utworzenie amerykańskiego programu broni biologicznej pod kontrolą Służby Wojny Chemicznej Armii Stanów Zjednoczonych i skupionego w Fort Detrick w stanie Maryland. Do 1945 roku w ramach amerykańskiego programu wojny biologicznej udało się wyprodukować kilka ton patogenów chorobotwórczych, w tym wąglika i ospy, chociaż żadnego z nich nigdy nie użyto w walce. Amerykańska polityka wojenna nakazywała, aby takiej broni używać jedynie w odwecie lub jako środek odstraszający przed biologicznymi atakami wroga, i pod tym względem program okazał się wielkim sukcesem; Po wojnie przechwycone dokumenty ujawniły, że obawa przed amerykańskim odwetem przekonała nazistowskie Niemcy do porzucenia własnego programu broni biologicznej.
Nadejście zimnej wojny nadało nowe poczucie pilności amerykańskiemu programowi broni biologicznej, ponieważ informacje wywiadowcze uzyskane przez CIA ujawniły istnienie rozległego radzieckiego programu badań nad bronią biologiczną z siedzibą w mieście Swierdłowsku na Uralu. Zdesperowany, by zyskać jakąkolwiek przewagę nad Sowietami, rząd USA posunął się nawet do ułaskawienia naukowców z japońskiej jednostki 731 w zamian za ich dane i wiedzę. Jednak pomimo rozległego, rzeczywistego doświadczenia Japonii w zakresie wojny biologicznej, pozostaje wiele pytań: które patogeny spowodują największe szkody? Która metoda przesiedleń była najskuteczniejsza? Jak patogeny będą rozprzestrzeniać się w miastach w porównaniu z obszarami wiejskimi? Które miasta radzieckie i amerykańskie były najbardziej narażone na atak biologiczny i jak można było go chronić? Aby odpowiedzieć na te pytania, oceniono trzy potencjalne metody: po pierwsze, badania na małą skalę z wykorzystaniem modeli miast w tunelach aerodynamicznych; po drugie, badania na pełną skalę z wykorzystaniem żywych patogenów w symulowanych miastach; i po trzecie, testy na pełną skalę z wykorzystaniem symulowanych patogenów w prawdziwych miastach. Choć testy w tunelu aerodynamicznym przeprowadzone przez Brytyjczyków dały przydatne wyniki, szybko odrzucono dwie pierwsze metody: pierwszą ze względu na ograniczenia techniczne, a drugą ze względu na wygórowany koszt symulacji całego miasta. Pozostaje metoda nr 3: uwalnianie symulowanych patogenów w prawdziwych miastach. W związku z tym rozpoczęto poszukiwania amerykańskich miast, które mogłyby znajdować się wystarczająco blisko sowieckich skupisk ludności.
Okazało się to trudniejszym zadaniem niż oczekiwano, ponieważ większość regionów, które dorównywały miastom pod względem temperatury i opadów, nie dorównywała im pod względem geograficznym – i odwrotnie. Ostatecznie jednak odkryto, że osiem miast miało pożądane połączenie klimatu, geografii i architektury: Oklahoma City, Kansas City, Omaha, Cincinnati, St. Louis, Chicago i Winnipeg w Kanadzie – z Minneapolis, St. Louis i Chicago w pierwszej trójce. i Winnipeg okazał się szczególnie odpowiedni. Do testów wybrano również miasta w Kalifornii i na Florydzie. Aby zbudować model broni biologicznej, naukowcy wybrali cztery różne rodzaje bakterii: Serratia marcescens, Bacillus globigii, Bacillus subtilis I Aspergillus fumigatus. Wybrane ze względu na podobieństwo do rzeczywistych czynników biologicznych, takich jak wąglik i tularemia, bakterie te są również łatwo spotykane w przyrodzie i łatwe w hodowli – w istocie Serratia marcescens odpowiedzialny za różowy nalot, który często rośnie w wannach i toaletach. Zastosowano także chemiczne środki symulujące, w tym siarczek cynkowo-kadmowy – proszek, którego mały rozmiar cząstek i fluorescencyjna poświata sprawiają, że idealnie nadaje się do śledzenia rozprzestrzeniania się czynników zakaźnych w powietrzu. W tamtym czasie wszystkie te symulatory uważano za nieszkodliwe dla człowieka. Mimo to, ze względów bezpieczeństwa oraz w celu zapewnienia jak najdokładniejszych wyników, mieszkańcy miast docelowych nie zostaną poinformowani o badaniu. W ten sposób rozpoczął się jeden z najbardziej naładowanych etycznie rozdziałów w historii amerykańskich badań wojskowych.
Pierwszy test broni biologicznej na ziemi amerykańskiej miał miejsce w sierpniu 1949 r., kiedy agenci operacji specjalnych w Camp Detrick wpuścili obojętne bakterie do systemu wentylacyjnego Pentagonu. Wkrótce nastąpiły większe operacje, m.in Operacja Morski Spray. Między 20 a 27 września 1950 trałowiec Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych przepłynął w pobliżu Zatoki San Francisco, rozpylając mieszaninę Serratia marcescens I Bacillus globigii z dużych węży pokładowych. Tymczasem 43 stacje monitorujące w całym mieście zarejestrowały rozprzestrzenianie się bakterii. Zdaniem Leonarda J. Cole’a, autora książki „Chmury tajemnicy” dane wykazały, że:
„Prawie całe San Francisco otrzymało 500 cząstek na litr. Innymi słowy, prawie każdy z 800 000 mieszkańców San Francisco narażonych na działanie chmur przy normalnym tempie oddychania (10 litrów na minutę) wdychał 5000 lub więcej cząstek na minutę przez kilka godzin przebywania w powietrzu”.
Podobne testy przeprowadzono u wybrzeży Karoliny Południowej, Georgii i Florydy, a w latach 1953–1975 Brytyjskie Centrum Eksperymentalne Obrony Chemicznej w Porton Down przeprowadziło eksperymenty z bronią biologiczną w Dorset, rozpylając na powierzchnie mieszaninę siarczku cynku, kadmu i Bacillus globigii . wybrzeże południowo-zachodniej Anglii.
W 1965 roku, w ramach Projektu 112 Pentagonu, amerykańscy badacze uwolnili się Bacillus globigii na krajowym lotnisku i terminalu Greyhound w Waszyngtonie. Zarażonych zostało ponad 130 pasażerów, co spowodowało, że w ciągu następnych dwóch tygodni bakteria symulująca rozprzestrzeniła się w 39 miastach w 7 stanach. Następny rok Bacillus subtilis został uwolniony do nowojorskiego metra w wyniku zrzucenia na tory żarówek wypełnionych bakteriami. Bakterie te szybko rozprzestrzeniały się także wzdłuż linii metra, co doprowadziło do wniosku oficjalnego raportu armii z eksperymentu:
„Można się spodziewać, że takie tajne ataki z wykorzystaniem patogennego czynnika chorobotwórczego w okresach szczytu narazą dużą liczbę ludzi na infekcję, a w konsekwencji chorobę lub śmierć”.
Jednak największym z tych eksperymentów była operacja LAC, która miała miejsce w latach 1957–1958. W skrócie „pokrycie szerokiego obszaru” LAC ocenił możliwość pokrycia dużych obszarów biologicznymi środkami bojowymi poprzez uwolnienie ich z samolotów. Korzystając z samolotu transportowego Fairchild C-119 Flying Boxcar, LAC uwolniła setki ton siarczku cynku i kadmu w 33 obszarach wiejskich i miejskich w środkowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, podczas gdy stacje naziemne monitorowały rozprzestrzenianie się proszku fluorescencyjnego. Testy wykazały, że metoda dyspersji powietrznej jest niezwykle skuteczna: symulator pokonuje odległość do 1900 kilometrów od miejsca uwolnienia.
Jak pokazano w naszych poprzednich filmach „W tamtym czasie amerykańscy naukowcy wstrzyknęli ludziom pluton bez ich wiedzy”. I „Przerażający eksperyment Tuskegee z kiłą” eksperymenty medyczne na ludziach w Stanach Zjednoczonych mają zwykle silny aspekt rasowy i często są skierowane do biednych czarnych społeczności i innych bezbronnych grup. Operacja LAC nie była wyjątkiem. Począwszy od połowy lat pięćdziesiątych armia zaczęła rozpylać proszek siarczku cynkowo-kadmowego za pomocą dmuchaw z napędem silnikowym zamontowanych na szczycie Pruitt-Igoe, ogromnej dzielnicy mieszkalnej w St. Louis, zamieszkanej prawie wyłącznie przez biednych czarnych. W ramach programu Army Chemical Corps w St. Joe rozpylano także płyn symulacyjny z samolotów i ciężarówek w St. Louis, Minneapolis i Winnipeg – ponownie, głównie w biedniejszych obszarach. Ponieważ opryskiwaczy nie można było łatwo ukryć, mieszkańcom powiedziano, że stworzyli niewidzialną zasłonę dymną, która miała chronić miasta przed sowieckim radarem.
W latach 1949–1969 wojsko amerykańskie przeprowadziło w sumie 239 eksperymentów z bronią biologiczną na świeżym powietrzu w 66 miastach Ameryki i Kanady, z czego w 80 z nich wykorzystano żywe bakterie. Program został wstrzymany dopiero przez dyrektywę prezydenta Richarda Nixona z 1969 r. wzywającą do zniszczenia wszystkich zapasów broni biologicznej w Stanach Zjednoczonych, których niszczenie zakończyło się w 1973 r. Eksperymenty z bronią biologiczną zostaną zniszczone wraz z samą bronią. W 1976 reporter Newsweek Drew Fetherston odkrył tajne dokumenty ujawniające wiele tajnych testów. To z kolei skłoniło Kronika San Francisco ujawniać i raportować eksperymenty w ramach operacji Marine Spray wykonane we wrześniu 1950 r. W świetle tych rewelacji w 1977 r. powstał rząd federalny Podkomisja Senatu Stanów Zjednoczonych ds. Zdrowia i Badań w celu zbadania zarzutów eksperymentowania.
Choć armia amerykańska uważała, że w swoich eksperymentach na żywo symulatory wojny biologicznej wykorzystywały go jako nieszkodliwy dla ludzi, obecnie wiadomo, że w wystarczająco dużych dawkach Serratia marcescens I Bacillus globigii może powodować poważne infekcje. Obecnie uważa się, że uwolnienie tych bakterii nad San Francisco trwale zmieniło mikrobiom regionu, prowadząc do epidemii infekcji zastawek serca w szpitalach i innych poważnych infekcji wśród osób zażywających narkotyki dożylnie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. W 2004 r. powiązano także szereg zakażeń wywołanych szczepionką przeciw grypie Serratia marcescens w fabryce Chiron Corporation w Alameda w Kalifornii. Jednak obecnie uważa się, że 11 przypadków infekcji dróg moczowych wywołanych przez Serratia marcescens które miały miejsce 11 października 1950 r., nie miały związku Operacja Morski Spray. Jak zeznali urzędnicy armii podczas przesłuchania w Senacie w 1977 r., wszystkich 11 pacjentów przeszło niedawno drobne operacje, a epidemia ograniczyła się do jednego szpitala, co wskazuje, że źródło infekcji znajdowało się w samym szpitalu. Jednak w 1977 roku pozostali przy życiu członkowie rodziny Edwarda J. Nevina, który rzekomo zginął w wyniku eksperymentów z 1950 roku, pozwali rząd federalny za zaniedbanie oraz szkody finansowe i emocjonalne, a wnuk Nevina, Edward J. Nevin III, stwierdził:
„Gdyby nie to, mój dziadek nie umarłby, a babcia nie zbankrutowałaby, próbując opłacić jego rachunki za leczenie”.
Niestety, amerykański Sąd Okręgowy w San Francisco wydał wyrok niesłuszny rodzinie Nevinów, stwierdzając, że nie ma wystarczających dowodów na to, że bakterie użyte w teście były odpowiedzialne za śmierć Edwarda J. Nevina. Niezrażeni Nevinowie skierowali sprawę aż do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, a rozprawa odbyła się ostatecznie 16 marca 1981 roku. W swoich uwagach wstępnych Edward Nevin III, który sam jest prawnikiem, zakwestionował prawną i etyczną ważność broni biologicznej. eksperymenty, stwierdzając:
„Na jakiej podstawie rząd USA usprawiedliwia dystrybucję dużej kolekcji bakterii wśród ludności cywilnej w ramach eksperymentu… bez świadomej zgody?”
Na nieszczęście dla Nevina rząd zebrał potężny zespół przedstawicieli prawnych i biegłych, w tym prawnika Johna Kerna, który zaczął zaprzeczać wszystkim argumentom Nevina. Kern twierdził, że szczep bakterii, który zabił dziadka Nevina, był zupełnie innym szczepem niż ten, którego użyto w eksperymentach w w ramach operacji Sea Spray . Co więcej, w testach przeprowadzonych w Fort Detrick w 1940 r. ochotnicy byli narażeni na działanie Serratia marcescens , nie cierpiała na nic poważniejszego niż kaszel, zaczerwienienie oczu i gorączka, a objawy trwały nie dłużej niż cztery dni. Kern następnie dramatycznie udowodnił swój punkt widzenia, podnosząc pióro w powietrze i deklarując:
„Każdy atom w tym piórze mógłby teraz podjąć decyzję o wzniesieniu się o około sześć cali i obróceniu o 180 stopni. „Byłoby to tak samo prawdopodobne, jak zabicie kogoś przez bakterię”.
Jeden ze świadków Kerna, lekarz na oddziale walki biologicznej w Fort Detrick, zgodził się z tym i z mrożącym krew w żyłach stwierdzeniem:
„Szczep [nie był] patogenny [i] dzisiaj ponownie spryskałbym SF.”
Kern zaczął następnie odpierać argumenty Nevina dotyczące legalności testów broni biologicznej, wysuwając niezwykłe twierdzenie, że rząd nie potrzebuje pozwolenia na eksperymentowanie na ludziach bez ich zgody i wiedzy. Chociaż federalna ustawa o czynach niedozwolonych z 1946 r. przyznaje społeczeństwu prawo do pozywania rządu federalnego, prawo to zostaje zawieszone w przypadkach, gdy rząd „działa właściwie, zgodnie z polityką”. Według Kerna wyjątek dotyczył działań prowadzonych w interesie bezpieczeństwa narodowego, w tym opryskiwania ludności cywilnej bakteriami.
Chociaż Nevin walczył mężnie, wiedział, że wszystko się skończyło, gdy Kern wezwał na daczę swojego ostatniego świadka: generała Williama Creaseya, dowódcę dywizji broni biologicznej armii amerykańskiej. W swoich zeznaniach Creasy stwierdził, że uzyskiwanie świadomej zgody społeczeństwa jest nie tylko niepotrzebne, ale także niepożądane, stwierdzając:
„Uważam, że przeprowadzenie takiego badania przy próbie uzyskania świadomej zgody jest całkowicie niemożliwe. Nie mogłem mieć nadziei, że zapobiegnę panice w pełnym ignorancji świecie, w którym żyjemy, informując ich, że zamierzamy rozprzestrzenić niepatogenne cząstki w ich społeczności; 99 procent ludzi nie wiedziałoby, co to jest „patogenne”.
Od tego momentu sąd stał się jeszcze bardziej waleczny, a Creasy ostro skrytykował Nevina za jego rzekomy brak szacunku dla urzędników wojskowych, a nawet próbował rozpocząć bójkę podczas przerwy. Ostatecznie jednak Sąd Najwyższy stanął po stronie rządu i odmówił uchylenia decyzji Sądu Okręgowego w San Francisco. Czteroletnia walka Nevinów o sprawiedliwość zakończyła się porażką.
Tymczasem pojawiły się wątpliwości co do bezpieczeństwa symulanta siarczku cynku i kadmu stosowanego w eksperymentach LAC armii amerykańskiej. Chociaż wówczas związek ten uważano za nieszkodliwy, obecnie wiadomo, że kadm jest silnym czynnikiem rakotwórczym dla ludzi i w wysokich stężeniach może powodować uszkodzenie płuc, nerek i innych narządów. Dowiedziawszy się o eksperymentach z rozpowszechnianiem stymulantów w St. Louis, profesor socjologii Lisa Martino-Taylor powiedziała w 2012 roku, że przejrzała dokumentację medyczną i stwierdziła znaczny wzrost zachorowalności na raka w ciągu dziesięcioleci następujących po badaniach. Jednakże nie pojawiły się żadne dalsze dowody potwierdzające ten związek, a oficjalne badanie amerykańskiej Krajowej Rady ds. Badań Naukowych na ten temat stwierdza:
„Po wyczerpującej, niezależnej analizie zleconej przez Kongres nie znaleźliśmy żadnych dowodów na to, że narażenie na siarczek cynkowo-kadmowy w takim stężeniu może powodować choroby”.
Zatem bez dalszych niezależnych badań prawdziwe konsekwencje eksperymentów LAC nigdy nie będą znane. Jednak niezależnie od wątpliwej moralnie natury tych eksperymentów, wydaje się, że przyniosły one naprawdę przydatne wyniki. Jak wyjaśnia Leonard Cole, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Rutgers:
„Dzięki tym testom wiele się dowiedzieliśmy o tym, jak podatni jesteśmy na atak biologiczny. Uważam, że jest to jeden z powodów, dla których zbiory zostały zakazane po 11 września: wojsko wie, jak łatwo można rozprzestrzeniać organizmy, które mogą zarazić ludzi, na rozległych obszarach”.
Dziś wiedza zdobyta podczas tych testów wykorzystywana jest wyłącznie do celów obronnych. W 1972 r. podpisało je 109 krajów, w tym Stany Zjednoczone Konwencja o zakazie prowadzenia badań, produkcji i gromadzenia zapasów broni bakteriologicznej (biologicznej) i toksycznej oraz o jej zniszczeniu . Od tego czasu armia amerykańska nie utrzymywała żadnych ofensywnych ani defensywnych zdolności do prowadzenia wojny biologicznej – przynajmniej nie oficjalnie. Jednak nadal pojawiają się zarzuty, że badania na ludziach były kontynuowane w tajemnicy. Na przykład w 2019 r. przedstawiciel republikanów z New Jersey, Chris Smith, powiedział, że armia amerykańska wypuściła w latach 1950–1975 kleszcze zakażone boreliozą, aby sprawdzić ich wpływ na społeczeństwo amerykańskie. Jeśli to prawda, oznaczałoby to, że rząd USA wiedział o boreliozie na długo przed jej oficjalnym odkryciem w 1982 roku. Jednak nie pojawiły się jeszcze żadne rozstrzygające dowody na poparcie twierdzeń Smitha.
Wraz z innymi tajnymi projektami wojskowymi tamtej epoki, takimi jak prowadzone przez CIA eksperymenty kontroli umysłu MKULTRA i badania nad wtryskiem plutonu na Uniwersytecie Kalifornijskim, testy broni biologicznej prowadzone przez armię amerykańską stanowią jedną z największych ironii zimnej wojny. Chociaż ostatecznie eksperymenty te miały na celu ochronę społeczeństwa i zachowanie amerykańskich instytucji, ostatecznie odniosły jedynie sukces, wyrządzając krzywdę milionom obywateli amerykańskich, niszcząc ich wiarę w te instytucje i potwierdzając stare powiedzenie:
„To, że masz paranoję, nie oznacza, że jesteś paranoikiem”.
Oznacza to, że nie chcą cię dopaść.