Ludzie cały czas znikają. Ale rzadko pojawiają się znikąd – niezidentyfikowane, dziwne i tajemnicze. Od średniowiecza do ostatnich 20 lat – oto 10 najlepszych...
10. Kaspar Hauser
Słynne przedstawienie Kaspara Hausera w Norymberdze w 1828 roku pozostaje nierozwiązaną zagadką.
Zdezorientowany chłopiec twierdził, że całe życie spędził w piwnicy, utrzymując się o chlebie i wodzie, mając do towarzystwa jedynie zabawkowego konia. Chociaż nie mówił po niemiecku, Hauser przedstawił Norymbergom, którzy go odnaleźli, dwa listy. Jedna pochodziła od człowieka, który go karmił, robotnika, a druga od jego matki, która podała jego imię i nazwisko, datę urodzenia oraz wyjaśniła, że jego ojciec zginął w kawalerii. Jednak pytania dotyczące chłopca pozostały.
Houser, adoptowany sukcesywnie przez pedagoga i 4.hrabiego Stanhope, stał się młodym mężczyzną i otrzymał pracę jako urzędnik biurowy. I być może nic o nim nie słyszelibyśmy, gdyby nie jego przedwczesna śmierć: został pchnięty nożem i zabity w wieku 21 lat. Nie jest jasne, czy było to morderstwo, czy samobójstwo. Tak czy inaczej, zarówno jego pochodzenie, jak i los pozostały na zawsze owiane tajemnicą. Od tego czasu pojawiło się wiele teorii, m.in. to, że był on dziedzicznym księciem Badenii, chociaż DNA temu zaprzeczyło.
9. Rudolf Fenz
Według legendy w czerwcu 1950 roku w Nowym Jorku zauważono XIX-wiecznego mężczyznę. Ubrany w staromodne buty z klamrami i inne ubrania z epoki, 30-latek sprawiał wrażenie oszołomionego i chodził w kółko, dopóki nie potrąciła go taksówka. Kiedy policja zbadała jego ciało, odkryto, że miał notatki sprzed 1870 r., list z 1876 r., 5-centowy żeton na piwo z saloonu i rachunek za opiekę nad koniem. Miał też wizytówkę ze swoim nazwiskiem i adresem. Okazało się to jednak ślepą uliczką. Fenza również nie było w książce telefonicznej i nawet nie zgłoszono jego zaginięcia. W końcu śledczy natrafił na wpis niejakiego Rudolfa Fenza Jr. w katalogu z 1939 roku. To doprowadziło ich do już starszej wdowy po Fenzu Jr., według której Fenz Senior zniknął bez śladu w 1876 roku. Miał 31 lat. Najmłodszy był jeszcze dzieckiem.
To fascynująca historia, która od dziesięcioleci pozostaje tajemnicą. Jednak obecnie wydaje się, że jest to fałszywe. Według Snopesa pochodzi ono z opowiadania Jacka Finneya „Boję się” opublikowanego w 1951 roku.
8. „Hieronim”
Pewnego dnia w 1863 roku mieszkańcy Sandy Cove zauważyli dwudziestokilkuletniego mężczyznę z amputowanymi obiema nogami, który schodził po plaży. Zmierzał w stronę przypływu Zatoki Fundy; chciał umrzeć. Gdy przybyła pomoc, był zaledwie pięć stóp od morza. Zaakceptowany przez miejscowych, stopniowo wracał do zdrowia.
Imię, które podał, brzmiało Jerome (choć nie było do końca jasne, czy tak się nazywał). Jeśli chodzi o to, skąd pochodzi, po prostu powiedział Columbo, jaka mogła być nazwa statku. Nie powiedział nic więcej, gdy dni zamieniły się w tygodnie, miesiące, lata, a nawet dekady. Rząd Nowej Szkocji wspierał finansowo jego właścicieli, ale w tym czasie nie udało się dowiedzieć nic więcej. Jerome znacznie częściej chrząkał, niż mówił, i zamiast tego nie chciał – lub nie mógł – pisać.
Tymczasem jego historia rozeszła się po całym świecie, a mężczyzna stał się atrakcją turystyczną. Dla jednych był to okaleczony szlachcic z zemsty, dla innych ranny i porzucony oficer marynarki wojennej. Jeszcze inni uważali go za zbiegłego imigranta. Jedna z najbardziej prawdopodobnych teorii, jakoby był drwalem, któremu zimą marzły stopy, przez pewien czas wydawała się prawdziwa. Ale nadal nie znamy całej historii.
7. Jan Zegrus
W lipcu 1954 roku elegancko ubrany mężczyzna rasy kaukaskiej wysiadł z samolotu gdzieś w Europie w Tokio. Jak powiedział celnikom, był tu w podróży służbowej i nie była to jego pierwsza wizyta w Japonii. Oprócz francuskiego i hiszpańskiego dobrze mówił także po japońsku. Ale coś było nie tak z jego paszportem: jego kraj nie istniał.
Obecnie istnieją dwie wersje tej opowieści. Według jednej (wersja internetowa) jego paszport z licznymi stemplami z Europy i Japonii został wydany w miejscowości Taured. Kiedy zwyczaje stwierdziły, że taki naród nie istnieje, Zegrus upierał się, że taki naród istnieje; leżał między Francją a Hiszpanią, tak jak to miało miejsce przez 1000 lat. Ale kiedy pokazali mu mapę, zrozumiał, co mieli na myśli. Tam, gdzie powinien był być Taured, było miejsce zwane Andorą. Co więcej, firma, którą miał odwiedzić Zegrus, nigdy nie słyszała o tym człowieku. Podobnie jak jego hotel. Nie istniało na papierze. Podejrzani urzędnicy udostępnili mu pokój i trzymali go pod strażą przez całą noc. Rano wyszedł, zniknął bez śladu wraz z paszportem i rzeczami trzymanymi z dala od Zegrusa.
Jak wspomniano, jest to wersja internetowa, zawierająca pewne odległe wnioski, takie jak fakt, że podróżuje w czasie lub pochodzi z innego wymiaru. Jednak choć jest mocno upiększony i znacząco zmieniony, nie jest to pełna fabrykacja. W 1960 roku niejaki John Zegrus przedstawił w Japonii dziwny paszport; jego sprawa była omawiana w brytyjskim parlamencie. Miejscem wydania jego paszportu była Tamanrosset, stolica Tuarydów. I jest napisany w nieznanym języku. Jednak prawdziwy, nieistniejący Tuarid, w przeciwieństwie do Tauredów z Internetu, był rzekomo krajem Afryki Subsaharyjskiej. Później na procesie Zegrus określił siebie jako „agenta wywiadu pułkownika Nassera i naturalizowanego Etiopczyka”. Został skazany na rok więzienia.
6. BC Dow
Pewnego ranka latem 2004 roku w Gruzji w pobliżu koszy na śmieci za restauracją Burger King znaleziono spoconego, opalonego i nagiego mężczyznę. W stanie nieprzytomności uznano go za zmarłego. Jego skóra była w stanie zapalnym i opanowana przez mrówki ogniste. Ale żył i według badań był całkiem zdrowy. Jego problem był natury psychicznej.
W szpitalu miał mocno zamknięte oczy i miotał się przy dotknięciu. Nie pamiętał też, jak się nazywa. Pielęgniarki nazywały go po prostu BK Doe. Tak naprawdę niewiele pamiętał ze swojego życia. Choć wydawało mu się, że mieszka w lesie od 17 lat, wiedział tylko na pewno, że urodził się 29 sierpnia 1948 r., dwa dni przed jego odnalezieniem.
Kilka miesięcy później wybrał nowe imię: Benjaman. Powiedział, że jest znajome i Kyle będzie jego nazwiskiem, dopóki nie dowie się, kim jest. Okazało się to jednak nieuchwytne. Nikt nie znał jego tożsamości – ani policja, ani FBI, ani marszałkowie USA, ani władze kanadyjskie, ani Interpol. Podobnie jak media, grupy osób zaginionych, widzowie telewizyjni czy internauci.
Dopiero ponad 10 lat później udało się go zidentyfikować dzięki dopasowaniu DNA. Nazywał się William Burgess Powell. Pochodził z Lafayette w stanie Indiana i po prostu nigdy nie miał zbyt wielu powiązań, ani towarzyskich, ani rodzinnych. Pozostaje tajemnicą, w jaki sposób stracił 20 lat w stanie fugi, ale przypuszcza się, że przyjął w tym czasie imię Benjaman.
5. Kobieta Utsuro-bune
Według japońskiego tekstu z okresu Meiji„Hyuryuukishuu” („Tales of the Castaways”), w 1803 roku, statek obcych wyrzucony na brzeg w pobliżu wioski Harashagahama na terenie dzisiejszej prowincji Hitachi. Wysoki na trzy metry i szeroki na pięć metrów, był pusty i miał kształt latającego spodka, ale był wykonany głównie z drewna. Wewnątrz znajdowała się blada młoda dama w wieku nie starszym niż 20 lat. W dłoniach trzymała małe drewniane pudełko, którego nikomu nie pozwalała dotykać.
Sądząc po jej rudych włosach i dziwnym języku, nie pochodziła z Japonii. Po omówieniu tej kwestii miejscowi odesłali ją z powrotem do morza. Zakładali, że musi być wygnańcem i dlatego taki był jej los. Być może zdradziła męża, mówili, a zamiast tego jako księżniczka uniknęła śmierci na wygnaniu.
Prawdę mówiąc, nie był to pierwszy taki przypadekutsuro-bune (wydrążony statek) wyrzucony na brzeg. Do podobnego spotkania doszło na pobliskiej plaży, podczas którego kobiecie towarzyszyła odcięta głowa mężczyzny. Może tym razem było w pudełku.
4. Kobieta z Isdal
Wczesnym rankiem 29 listopada 1970 roku rodzina spacerowała po Isdalen w Norwegii, kiedy natknęła się na zwłoki kobiety. Mocno poparzony, otaczały go przedmioty: biżuteria, zegarki, zepsuty parasol i butelki. Jak później stwierdzili biegli medycyny sądowej, ustawiono je w sposób sugerujący „jakąś ceremonię”. Jednak tym, co najbardziej zaskoczyło władze, było usunięcie dowodów identyfikujących. Jej ubraniu odcięto metki, a nazwisko zeskrobano z różnych przedmiotów – nie tylko na miejscu zdarzenia, ale także na kilku walizkach. Znaleziono ich na stacji kolejowej i dopasowano ich odciski palców do kobiety. Podobno dużo podróżowała po Europie. Prawdę mówiąc, zaczynała wyglądać jak szpieg. W końcu to była zimna wojna. Według norweskiego wywiadu jej ruchy nie były przypadkowe; nadzorowali rozwój ściśle tajnego norweskiego systemu rakietowego Penguin.
Ostatecznie jednak sprawa została zamknięta. Nie było wystarczających dowodów, aby rozwiązać ten problem, a jej śmierć została uznana za samobójstwo. Dopiero w ciągu ostatnich kilku lat pojawiła się nadzieja na odnalezienie kobiety Isdal. Z analizy izotopowej jej zębów wynika, że urodziła się w Niemczech, niedaleko granicy z Francją, około 1930 roku. To jest początek...
3. Gila Pereza
W październiku 1593 roku wartownicy maszerujący tam i z powrotem przed Plaza Mayor w Meksyku zauważyli wśród nich kogoś dziwnego. Choć maszerował, odwracał się i salutował prawidłowo, miał na sobie nieznany mundur. Mało tego, wyglądał też na całkowicie zdezorientowanego. Jak się okazało, jego mundur pochodził z Manili – 14 000 kilometrów na zachód. Zapytany przez kapitana straży potwierdził, że jest na Filipinach. Nie miał jednak pojęcia, jak dostał się do Meksyku.
Co dziwniejsze, dotarł tam w niecały dzień. Był tego pewien, bo wiedział, że dzień wcześniej zamordowano gubernatora Filipin. Podejrzewany o sprzymierzenie się z diabłem Gil Perez został zamknięty w oczekiwaniu na Inkwizycję.
Było jednak jasne, że jego teleportacja przez Pacyfik była dla Pereza taką samą tajemnicą, jak dla każdego innego. Zdecydowanie nie wyglądał na czarownika. Mijały miesiące i w końcu na statku z Filipin napłynęła wiadomość, że gubernator został zabity – właśnie wtedy, gdy powiedział to Perez. Nie wiedząc, co jeszcze zrobić, inkwizytorzy uwolnili dziwnego żołnierza i pozwolili mu wrócić do domu.
2. Zielone dzieci Woolpit
Gdzieś w połowie XII wieku angielska wioska Woolpit przyjęła w swoje szeregi dwójkę małych dzieci – chłopca i dziewczynkę. Samotni i zdezorientowani najwyraźniej wyszli z „wilczych dołów”, od których wzięła się nazwa wioski. Ich język był nie do poznania, a ich ubrania były niezwykłe, zwłaszcza pod względem koloru. Ale najdziwniejszą rzeczą był kolor ich skóry: nieziemski odcień zieleni. Nie wiedząc, co robić, chłopi z Wolpit zabrali dzieci do rycerza, Sir Richarda de Calne.
Dzieci nie jadły przez kilka dni. Tak naprawdę postrzegali jedzenie jako obce, aż pewnego dnia przypadkowo zobaczyli świeżo ściętą fasolę i łapczywie ją połknęli. Z biegiem czasu zachęcano je do jedzenia innych pokarmów, aż w końcu utraciły zielone zabarwienie. Chociaż chłopiec zachorował i umarł, dziewczyna rozkwitła. Została ochrzczona i nauczyła się mówić po angielsku, w końcu była w stanie wyjaśnić, skąd pochodzi: z Krainy Św. Marcina, jak mówiła, z krainy wiecznego zmierzchu, gdzie wszystko jest zielone i skąd widać znacznie jaśniejszą krainę przez rzekę. Nie wiedziała tylko, jak dostała się do Woolpit. Wersje tej historii różnią się co do ostatniej rzeczy, którą zapamiętała, ale był to albo głośny hałas, gdy pasła bydło swojego ojca z bratem, albo podążała za krowami przez jaskinię i wychodziła (bez nich) na ten świat.
Dziewczyna nadal mieszkała z rycerzem i wyrosła na „bardzo zdzirowatą i bezczelną” dziewczynę. Następnie wyszła za mąż i przeprowadziła się 40 mil od Woolpit. Wieki później pisarze i myśliciele powrócili do tej historii jako dowodu na „wielość światów”.
1. Jofar Woreen
W 1850 roku we wsi w Brandenburgii w Niemczech pojawił się mężczyzna. Nieprzyzwyczajony do obcych, władze zabrały go na przesłuchanie. Powiedział, że nazywa się Jofar Woreen i pochodzi z miejsca zwanego Laxaria, kraju w „części świata zwanej Sakria”. Jego niemiecki jest słaby, ale był to jedyny język europejski, jaki znał. Według niego jego językiem ojczystym był laxarian; gdyby jednak to pomogło, mógłby pisać w języku abrameńskim, pisanym języku duchowieństwa w swojej ojczyźnie. Jego przesłuchujący posługiwali się językiem niemieckim. Jeśli chodzi o powód, dla którego przybył do Europy (lub „Eiplar”, jak go znał), twierdził, że szuka dawno zaginionego brata.
Co dziwne, uwierzyono w historię Vorina. I od tego czasu było bardzo niewiele dalszych działań. Wiemy tylko, że zabrano go do Berlina na dalsze przesłuchanie.
Jedna z teorii sugeruje, że pochodził z innej linii czasu, w której Imperium Osmańskie nigdy nie upadło. Na przykład Sakria Vorin można błędnie zapisać jako Sakarya, region w Turcji. Powiedział też, że jego religia jest podobna do chrześcijaństwa, ale jest znana jako ispatańska, prawdopodobnie spokrewniona z Hamzą z Ispatu, który pisał o inwazji Aleksandra Wielkiego na Iran graniczący z Imperium Osmańskim.
To ciekawa teoria, ale pomija pewne szczegóły. Na przykład Vorin powiedział, że rozbił się podczas przeprawy przez rozległy ocean między Sakrią a Yuplar, co, jeśli Yplar to Europa, jak sugeruje jego niemiecki, wyraźnie wyklucza Turcję jako jego ojczyznę. Co więcej, jego nazwy innych „części [lub kontynentów] świata” pokrywają się dość blisko z naszymi; oprócz Euplar i Sakria wymienił Aflar, Aslar i Auslar. Zauważalna nieobecność Ameryki sugeruje, że Sakria była połączeniem Północy i Południa. Ale dlaczego Sakria, a nie Amerilar? Być może w tej alternatywnej linii czasu Nowy Świat został odkryty nie przez Amerigo Vespucci, ale przez kogoś z tureckiej Sakaryi. Być może nigdy się nie dowiemy.
Dodaj komentarz