10 mitów na temat języka i komunikacji

W przeszłości badaliśmy pochodzenie niektórych popularnych i specyficznych idiomów, ale w każdej prawdziwej historii istnieje fałszywa, która czasami staje się bardziej popularna niż prawda. Dlatego dzisiaj zakładamy kapelusze i zabieramy się za sprostowanie kilku mitów na temat języka i komunikacji, takich jak fałszywe akronimy, fałszywe pochodzenie słów, a nawet kilka błędnych przekonań na temat komunikacji niewerbalnej.

10. Tylko panowie, panie nie mają wstępu

Akronim to rodzaj skrótu, w którym początkowe litery szeregu słów są wymawiane jako jedno słowo, np. NASA lub NATO. A oto ciekawostka: jeśli litery w nowym słowie będą wymawiane indywidualnie, a nie jako jedno słowo, jak na przykład w FBI czy KFC, będzie to inicjalizm, a nie akronim.

Wróćmy jednak do naszego głównego punktu: panuje przekonanie, że słowo „golf” jest także akronimem oznaczającym „tylko dla panów, panie nie mają wstępu”. Brzmi to wiarygodnie, gdyż tradycyjnie kobiet nie zachęcano do uprawiania sportu, ale jest to nie tylko kłamstwo, ale opiera się na starym dowcipie, który był powtarzany tak często, że ludzie zaczęli uznawać go za prawdę.

Ogólnie rzecz biorąc, skróty angielskie są stosunkowo nową praktyką, istniejącą dopiero od około półtora wieku. Jeśli więc słowo jest starsze, prawdopodobnie nie jest akronimem, a słowo „golf” istnieje od co najmniej 600 lat. Najstarsza pisemna wzmianka o niej pochodzi z aktu króla Jakuba II z 1457 roku, kiedy to skutecznie ją zakazał, gdyż uważał, że zniechęca ona ludzi do uprawiania łucznictwa.

Jeśli chodzi o faktyczne pochodzenie tego słowa, jest ono trochę bardziej niejasne. Niektórzy twierdzą, że pochodzi od szkockiego słowa, inni od holenderskiego. Wiemy tylko, że to nie jest skrót.

9. Wieśniacy z Blair Mountain

Innym słowem niepewnego pochodzenia jest „wieśniak”, używane w obraźliwym znaczeniu jako synonim słowa „wieśniak” lub „wieśniak”. Z jednej strony słowo „redneck” ma długą historię, która łączy je z bitwą pod Blair Mountain, niesławnym i brutalnym wydarzeniem, które do dziś stanowi największe powstanie robotnicze w historii Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony historia nie jest do końca dokładna.

W sierpniu 1921 roku około 10 000 górników z Wirginii Zachodniej stanęło twarzą w twarz z stróżami prawa i łamaczami strajków, którzy mieli uniemożliwić im wysiłki na rzecz tworzenia związków zawodowych. Była to część większej serii konfliktów pracowniczych, które miały miejsce na przełomie XIX i XX wieku, znanych jako wojny węglowe.

Strajkujący górnicy nosili czerwone bandany na szyi i stali się znani jako „Armia Redneck”, a sami mężczyźni w końcu stali się znani po prostu jako wieśniacy. To całkiem fascynująca historia i wszystko w niej jest prawdziwe, z wyjątkiem tego, że jest to pochodzenie słowa „wieśniak”, które sięga jeszcze dalej niż bitwa pod Blair Mountain.

Jak powiedzieliśmy na początku, nie jesteśmy pewni, skąd wzięło się słowo „redneck”, ale wiemy, że Oxford English Dictionary zawiera jego użycia datowane na dziesięciolecia przed powstaniem robotniczym, a nawet sięgające późniejszego okresu. 19 wiek.

8. Zamiana „bzdury” na „bzdury”

Skoro już jesteśmy przy temacie fałszywego pochodzenia słów, które pozostają w powszechnym użyciu tylko dlatego, że ludziom podoba się stojąca za nimi historia, porozmawiajmy o słowach „bzdura” i „bzdura”, rzekomo nazwanych na cześć wynalazcy toalety spłukiwanej, Thomasa Crappera . .

Jest to mit dwustronny. Pierwszym błędnym przekonaniem jest to, że toaletę spłukiwaną wynalazł Thomas Crapper. Nie zrobił tego. To prawda, że był prawdziwym hydraulikiem, który później otworzył własną firmę i że miał kilka patentów związanych z hydrauliką, ale żaden z nich nie był tak imponujący jak system toalet spłukiwanych. Sir John Harrington jako pierwszy opisał toaletę spłukiwaną w 1596 roku, ale tak naprawdę nigdy jej nie zbudował. Pierwszym, który uzyskał na niego patent w 1775 roku, był wówczas Alexander Cummings. Obaj mężczyźni pracowali całe wieki, zanim Thomas Crapper założył swoją firmę pod koniec XIX wieku.

Jeśli chodzi o słowo „gówno”, jest ono jeszcze starsze i może pochodzić ze średniowiecznej łaciny, starofrancuskiego, a nawet niderlandzkiego, ponieważ wszystkie mają podobnie brzmiące słowa. Związek „bzdury” z Thomasem Crapperem dokonał w 1969 roku pisarz Wallace Rayburn, autor satyrycznej książki „Rumieniąc się z dumy” , więc wygląda na to, że jest to kolejny przypadek, w którym ludzie wzięli żart i zaakceptowali go jako fakt.

7. Hiszpańskie „seplenienie”

To mit, z którym zetknęła się większość ludzi, jeśli wystarczająco długo uczyli się hiszpańskiego. Uważa się, że żył kiedyś hiszpański król, zwykle nazywany Ferdynandem, który seplenił. Chcąc podlizać się królowi, jego dworzanie zaczęli go naśladować i zanim się zorientował, cały kraj zaczął mówić jak on, i tak narodziło się tzw. seplenienie hiszpańskie.

Po raz kolejny mamy mit, który należy obalić po obu stronach. Po pierwsze, samo istnienie hiszpańskiego seplenienia. Seplenienie jest wadą wymowy i nie ma sensu sugerować, że cały naród może cierpieć na zbiorowe zaburzenia werbalne. Istnieją pewne różnice w sposobie wymowy niektórych hiszpańskich słów w Europie i Ameryce Łacińskiej, ale są to proste różnice w języku, takie same jak między brytyjskim i amerykańskim angielskim.

Potem jest historia o sepleniącym królu. Nigdy nie zidentyfikowano żadnego takiego hiszpańskiego monarchy. Najbliżej nam to wyszło dzięki uprzejmości XIV-wiecznego historyka Pedro Lópeza de Ayala, który napisał o królu Piotrze Okrutnym z Kastylii i León, że mówił „z lekkim seplenieniem”. Nie ma jednak wzmianki o tym, aby ktokolwiek kiedykolwiek go naśladował, a tym bardziej o całym królestwie.

6. Zacznij rozpowszechniać NOWOŚCI

Przejdźmy do innego fałszywego akronimu, słowa „wiadomości”, które, co dziwne, ma nie jedno, ale dwa fałszywe wyjaśnienia. Niektórzy mówią, że oznacza „północ, wschód, zachód i południe”, ponieważ dostarcza informacji z całego świata. Inni twierdzą, że w rzeczywistości oznacza to „zauważalne wydarzenia, pogodę i sport”.

Tak naprawdę ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. „Wiadomości” nic nie znaczą. Oznacza po prostu liczbę mnogą od „nowy” i sięga XIV wieku. Forma liczby mnogiej była używana w odniesieniu do „nowych rzeczy”, inspirowana francuskim słowemnowele i niemiecki nowe.

5. Kalifornijski kod 420

Wiele grup ludzi ma swoje własne języki, kody i inne sposoby tajnej komunikacji między sobą. Może to być wszystko, od złożonego szyfru po proste łącze, które zrozumieją tylko nieliczni. W dzisiejszych czasach wszyscy i ich babcie wiedzą, że „420” to chwast nawiązujący do palenia marihuany. Stało się to tak wszechobecnym zjawiskiem w popkulturze, że 20 kwietnia jest nawet nieoficjalnym świętem poświęconym marihuanie.

Ale był czas, kiedy termin ten był znacznie bardziej tajemniczy. W końcu to miała pozostać tajemnica. Najbardziej prawdopodobne pochodzenie tej historii można przypisać grupie uczniów szkół średnich o imieniu „Valdos”, którzy uczęszczali do szkoły średniej San Rafael w Kalifornii w 1971 roku. „420 Louis”, jak pierwotnie głosił kod, oznaczało ich plan spotkania o 16:20 przed szkolnym pomnikiem Louisa Pasteura, aby zrelaksować się przy szybkiej zabawie, czy jak tam to wtedy dzieciaki nazywały. Ostatecznie termin ten został skrócony do „420” i stał się powszechnie używany przez rozszerzony krąg ich przyjaciół. Przydarzyło się to kilku członkom Grateful Dead, którzy jeszcze bardziej rozpowszechnili użycie tego terminu wśród swoich legionów fanów zwanych deathheadami.

Dopiero prawie dwie dekady później, w 1990 roku, magazyn Wysokie czasy opowiedzieli światu historię „420”… z tą różnicą, że się mylili, ponieważ twierdzili, że „420” odnosi się do kalifornijskiego kodeksu policyjnego dotyczącego palenia marihuany… a to nieprawda. Lub, alternatywnie, stanowy kodeks karny dotyczący palenia marihuany. Co znowu nie jest prawdą. Ten konkretny istniejący kodeks karny dotyczy bezprawnego utrudniania dostępu danej osoby do własności publicznej. Niektórzy z byłych Waldo nawiązali kontakt dopiero w 1997 roku Wysokie czasy, aby wyjaśnić sytuację, ale już wtedy mit był już mocno zakorzeniony.

4. Zamrażanie małpich kulek

Omówiliśmy już kilka błędnych źródeł słów, ale co z idiomami? Jeśli na przykład drżysz w ujemnych temperaturach, możesz wykrzyknąć, że jest „wystarczająco zimno, aby miedzianej małpie odmarzły jaja”. To wspaniałe wyrażenie i ma nawet wspaniałą historię pochodzenia. W epoce żagli mosiężne małpy były metalowymi tacami z wcięciami, których używano na statkach do przechowywania kul armatnich w kształcie piramidy. Jednak gdy zrobiło się naprawdę zimno, mosiądz skurczył się bardziej niż żelazne kule armatnie i te ostatnie rozsypały się po całym pokładzie.

Niestety, chociaż jest to wciągająca historia, nie trzyma się kupy. Po pierwsze, statki nie przechowują kul armatnich na pokładzie, gdzie mogą rdzewieć. Były dla nich specjalne szafki. Nawet gdyby tak było, z pewnością nie ułożyliby ich w niepewną piramidę, która prawdopodobnie zawaliłaby się, gdyby była niesiona nawet przez małą falę. A nawet gdyby z jakiegoś powodu to wszystko zrobili, fizyka i tak zrujnowałaby imprezę, ponieważ różnica między współczynnikami rozszerzalności mosiądzu i żelaza jest znikoma, niewystarczająca, aby małpie jaja się potoczyły.

3. Zapisz naszą składnię

Jeśli chodzi o komunikację niewerbalną, alfabet Morse’a jest bez wątpienia jednym z najbardziej znanych systemów. Wszyscy o tym słyszeliśmy i choć większość z nas prawdopodobnie nie wie, jak się nim posługiwać, znamy jedno kluczowe wyrażenie: kropka kropka kropka, kreska kreska kreska, kropka kropka kropka – SOS.

Od ponad stu lat jest to międzynarodowy sygnał wzywania pomocy. Oczywiście w dzisiejszych czasach mamy szybsze i łatwiejsze sposoby sygnalizowania pomocy, ale SOS nadal pozostaje zakorzeniony w świadomości społecznej. Ale co to oznacza? „Ratujmy nasze dusze” to najczęstsza odpowiedź, chociaż „ratuj nasz statek” znajduje się na drugim miejscu. Ale prawda jest taka, że SOS nic nie znaczy i o to właśnie chodziło. Była to prosta, elegancka i niepowtarzalna sekwencja kodu. Został on specjalnie wybrany tak, aby można go było nadawać bez przerw i powtarzać co kilka sekund bez błędnej interpretacji jako innej wiadomości.

2. Ponownie ochrzczony na Ellis Island.

W 1892 roku Stany Zjednoczone otworzyły swoją pierwszą federalną stację imigracyjną na Ellis Island w porcie w Nowym Jorku, gdzie w ciągu następnych sześciu dekad przyjęto ponad 12 milionów imigrantów. Niestety, ci imigranci podczas podróży przez Ellis Island stracili coś dla nich bardzo ważnego – swoje imiona. Urzędnicy imigracyjni często zmieniali swoje nazwiska na bardziej amerykańskie: Schmidt stał się Smithem, Nobliński stał się Noblem, Weber stał się Weaverem i tak dalej. W innych przypadkach robili tak, ponieważ nie mogli porozumieć się z imigrantami, którzy nie mówili po angielsku, lub po prostu dlatego, że nie potrafili przeliterować obcych nazwisk. I tak po prostu jednym pociągnięciem pióra cała osobowość człowieka została wymazana. Jest to szeroko rozpowszechniona historia, o której wielokrotnie wspominano w mediach, a najsłynniej w części drugiej "Ojciec chrzestny" . Ale czy tak jest?

Jest oczywiście możliwe, że niektórzy spośród milionów ludzi zostali zmienieni w wyniku jakiejś pomyłki, ale z pewnością nie była to powszechna praktyka, a dane rządowe dowodzą, że ludzie opuszczali Ellis Island pod tymi samymi nazwiskami, z którymi przybyli. Wielu imigrantów zdecydowało się później zmienić swoje nazwiska, aby łatwiej się dopasować.

Wbrew powszechnemu przekonaniu Ellis Island zatrudniała tłumaczy ze wszystkich głównych języków do komunikacji z imigrantami nieanglojęzycznymi. A nawet jeśli ich tam nie było, to i tak nie miało to znaczenia. Urzędnicy nie musieli rozmawiać z imigrantami, żeby dowiedzieć się, kim są – mieli manifest statku, na którym były już wypisane nazwiska wszystkich osób. Inspekcja na Ellis Island miała przede wszystkim na celu sprawdzenie, czy imigranci posiadają dokumenty i przeszli badania lekarskie.

1. Podrzucanie ptaka w średniowieczu

Zakończmy naszą listę mitem o pochodzeniu najsłynniejszego i powszechnie rozpoznawalnego gestu na świecie – środkowego palca. Mówi się, że po raz pierwszy został użyty jako drwina przez angielskich żołnierzy po walce z Francuzami w bitwie pod Azincourt w 1415 roku. potężną i potężną bronią, której obawiała się cała Europa. Francuzom bardzo zależało na zwycięstwie w tej bitwie i według mitu zamierzali obciąć środkowe palce wszystkim schwytanym żołnierzom angielskim, aby nie mogli już dobyć długiego łuku.

Miłośnicy historii wiedzą, że Brytyjczycy nieźle dali Francuzom klapsa w bitwie pod Azincourt. Co więcej, na domiar złego wszyscy machali środkowymi palcami, gdy armia francuska wycofywała się, aby pokazać, że ich palce nadal mocno trzymają się dłoni.

Z tą historią są dwa problemy. Pierwsza jest praktyczna - nikt nie zapłaci okupu łucznikom, którzy nie potrafią strzelać z łuku. Choć może to zabrzmieć surowo, łucznicy nie zajmowali zbyt wysokiego miejsca w hierarchii wojskowej, a łucznicy, którzy nie mogli już walczyć, byli prawie bezużyteczni. Gdyby Francuzi rzeczywiście zamierzali obciąć sobie palce, wiedzieliby, że Brytyjczycy nie będą chcieli ich z powrotem.

Drugi problem ma charakter historyczny. Istnieje wiele dowodów na to, że środkowy palec był niegrzecznym gestem znacznie dłużej niż średniowieczna Anglia.Rzymski historyk Tacyt napisał, że germańskie plemiona dokuczały rzymskim żołnierzom środkowym palcem. A nawet przed nimi filozof Diogenes wykonał ten sam gest wobec mówcy Demostenesa, jeszcze w Atenach w IV wieku p.n.e. Wygląda więc na to, że ludzie obrażają się środkowym palcem od tysięcy lat.